Tym razem łzy szczęścia same napływały do oczu… – opis dumnej mamy Karoliny

Dumna mama Karolina już po raz drugi nadesłała do nas opis swojego porodu. Gorąco zapraszam do lektury! :-)

Witajcie już drugi raz. Dwa lata temu opisywałam Wam mój pierwszy poród (mimo wszystko). Dokładnie 2 lata później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Bardzo się cieszyłam. Zawsze chciałam niewielkiej różnicy między dziećmi. Również jak w pierwszej ciąży nie miałam dolegliwości. W 20 tygodniu dowiedzieliśmy się, że to będzie druga córeczka. Niestety od 37 tygodnia zaczęłam mieć obawy czy wszystko będzie dobrze, bo miałam dodatni wynik badania gbs. Termin porodu miałam na 5 stycznia 2016 roku. Tak jak poprzednio maluszek nie spieszył się na świat, a ja już nie miałam sił chodzić z dużym brzuszkiem. Na 12.01 miałam skierowanie do szpitala. Na następny dzień miałam zaplanowane założenie balonika. Oczywiście czytając fora internetowe na czym to polega byłam bardzo przerażona. Na szczęście 13.01 od 9 pojawiły się skurcze co 5 minut. Na ktg nie zapisywał się nic poważnego więc odesłany mnie na swoją salę. Jednak ja byłam pewna, że to jest właśnie to. Po obchodzie zabrano mnie na badanie. Stwierdzono rozwarcie na 3 palce i wiadomość – idziemy na porodówkę. Telefon po męża i leżałam godzinę pod ktg z oksytocyną. Ciągle domagałam się antybiotyku na mój gbs, żeby dzidziuś był zdrowy. No ale położna mówiła, że pamięta o tym i zdąży go podać. Po ktg kazano mi chodzić po korytarzu. Skurcze nie były bolesne, więc nie było problemu z chodzeniem. Wody odeszły mi o 13:30 na korytarzy i chwila strachu. Nie dostałam antybiotyku. Bałam się o naszą córeczkę. Nie potrafiłam opanować łez. Na sali ponowne ktg. Rozwarcie na 8 palców. Skurcze były już bolesne. Prosiłam męża o masowanie pleców co momentami dawało dużą ulgę. Położna nagle wyszła do swojego pokoju wypisywać jakieś dokumenty. Zostaliśmy z mężem sami. A tu nagle czuje skurcze parte. Spanikowana kazała mężowi wzywać kogoś na pomoc. Nie wiedziałam czy się powstrzymać i nie przeć czy iść za instynktem i przeć. Nagle w sali zebrało się dużo osób i o 14:03 urodziłam córeczkę Aleksandrę 3300 i 55 cm szczęścia. Tym razem łzy szczęścia same napływały do oczu. W tym momencie nawet szycie bez znieczulenia nie bolało. W końcu nie było już czasu na podanie go a malutka Ola wynagradzała każdy ból. Warto dla takiego skarbu. Dziś jesteśmy w domku i właśnie skończyłyśmy 1,5 miesiąca. 13.01 Oleńka a 15.01 siostra Lenka.

Oczywiście, że warto, oj warto, dla takich skarbów!
Dużo zdrówka dla obu córeczek! ♥

Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.

Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)

A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥

Podoba Ci się?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *