Edyta! chcesz urodzić na podłogę?! – wspomnienia dumnej mamy Edyty

Dumna mama Edyta nadesłała do nas swój opis porodu. Zapraszam do lektury! :-)

Termin porodu według OM miałam na 18.09.2013, ale wiedziałam, kiedy dokładnie w ciążę zaszłam i termin zmienił się na 4.10. W 20 tc zaczęły się skurcze przepowiadające, które powtarzały się co tydzień. Były tak silne, ze za każdym razem myślałam, ze rodzę. W 36tc wylądowałam na patologii ciąży. Miałam silną anemię i powiększoną prawą nerkę. Po niecałym tygodniu wypuszczono mnie do domu. Cała walizka była gotowa, tylko co jakiś czas wymieniałam ubranka dla synka na większe, ale w dniu wyjścia ze szpitala, podobno najlepszy specjalista w Polsce zrobił mi USG i powiedział, ze dziecko urodzi się długości 56cm i bedzie miało ok. 3,5kg. Tak więc wymieniłam ubranka na rozm. 56 i czekałam. Jako że ojciec mojego synka w 6 miesiącu powiedział, ze nie ma czasu, ochoty i pieniędzy na dziecko, zostałam sama. Mieszkałam z rodzicami, którzy mi pomagali, ale w połowie sierpnia tata musiał wyjechać w delegację na dłuższy czas. Przeprowadzilam się do cioci, która mieszka 5 minut pieszo od szpitala, w ktorym chciałam rodzić.
18.09; środa ndeszła, ale nic się nie działo. Zgodnie za zaleceniem mojej ginekolog, która bardziej liczyła na ten termin, poszłam do niej na badanie. Diagnoza? Szyjka 2cm, brak rozwarcia i słowa ‚do piątku będzie po wszystkim’. Ucieszyłam się, bo nie mogłam spać, siedzieć, stać, leżeć.. Miałam okropną rwę kulszową.
Nadszedł piątek, 4ta rano. Obudziłam się po niecałych 2ch godzinach przerywanego snu z okropnym bólem głowy i do tego miałam problemy ze wzrokiem, a konkretnie jego brakiem! Ciocia dzień wcześniej wyjechała do Wrocławia, a ja zostałam z jej synem, który pracował do poznaj nocy i w dzień odsypiał. Nie chciałam go budzić i poszłam do szpitala z moją wielką walizką. W szpitalu tłumy, 7ma rano. O 9ej zrobiono mi KTG i czekałam na swoją kolejkę. To był koszmar! Do 18ej stałam na korytarzu, bo żaden mężczyzna, nie ustąpił miejsca. Płakałam przez rwę i ból oraz z nerwów. O 18ej wyszłam ze szpitala po słowach lekarki, że nie widzi przyczyn do wywołania porodu, czy też cc. Przyjechali moi rodzice na chwilę, a potem zostałam sama. O 3ej w nocy wrócił kuzyn, przyprowadzając kolegę. Byli już lekko pijani, ale dzielnie siedziałam z nimi, bo nawet nie chciało mi się spać. O 6ej jednak sen mnie dopadł. Chłopcy pili dalej, a ja stwierdziłam, że idę siusiu i spać. Weszłam do lazienki i odeszły mi wody! Nie wiedziałam, co robić. Zadzwoniłam do mamy, która kazała mi się spakować i iść do szpitala. Byłam tam o 7ej rano i po badaniu usłyszałam, że czeka mnie długi poród, że do niedzielnego poranka (była sobota), na pewno nie urodzę, bo szyjka ma 1,5cm i nie ma rozwarcia. Byłam przerażona! Wszystkie sale porodowe były zajęte, ale jeszcze nie miałam skurczy, więc nie panikowałam dodatkowo. Skurcze zaczęły się po 12ej, a przed 14tą dostałam salę porodową podtlenek azotu na znieczulenie i czekałam. Okazało się, ze wszystko idzie w zastraszająco szybkim tempie i o 17ej miałam rozwarcie na 7cm! O 19:30 blagałam o zoo i dostałam 2h na poród, bo potem zoo przestanie działać, a kolejnego nie dostanę. 20:30, nie było partych, ale położna chciała wytłumaczyć mi, o co chodzi, więc sprobowałyśmy kilka razy, żeby wszystko poszło sprawnie. Wtedy zaczęły się parte, dokładnie o 20:45. Położna kazała mi przeczekać dwa następne, co nie było latwe, a sama poszła do kobiety rodzącej od 2ch dni w innej sali. Ze mną była moja mama. Przyszedł 3ci skurcz, ktory już ‚przejęłam’, potem 4ty i połowa główki była widoczna. Mama pobiegła po położną, a ja dalej parłam. 5ty skurcz. Położna przebiegła z anestezjologiem i zabronily mi przeć, bo nie mają nic przygotowane! Krzyknęłam, że nie dam rady nie przeć i anestezjolog powiedziała ‚Edyta! chcesz urodzić na podłogę?!’ Wytrzymałam. Przyszykowały wszystko i o 21:12 usłyszałam ‚przyj’, więc parłam. Wystarczył raz i o 21:14 miałam synka w ramionach :) 
Cały poród od odejścia wód trwał 15,5h, a anestezjolog podczas szycia mnie zdążyła pójść do wcześniej wspomnianej rodzącej z innej sali i wrócić ze zlością na twarzy. Z czystej ciekawości zapytałam, co się dzieje. Okazało się, ze tamta mama wcale nie współpracuje, nie prze, rodzi od piątkowego poranka, nie zgadza się na cc i krzyczy, ze ona wie najlepiej jak rodzić i zajmować się dzieckiem i anestezjolog powiedziała też, że chciałaby samych takich porodów, jak mój i takich pacjentek, jak ja, które nie marudzą, nie wołają z byle powodu i współpracują przy porodzie :) Synek urodził się taki, jak według przewidzeń USG z 36tc. Miał 56cm i ważył 3540gram :)
Dzisiaj Alex ma prawie 2 latka, jest bardzo żywiołowym i uśmiechniętym dzieckiem :)


Alex teraz

No, takie pacjentki są najlepsze! :-) Tak trzymaj!
Na zdjęciu u góry maleńki Alex. Dużo zdrówka dla niego!  ♥

Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.

Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)

A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! 

 

Podoba Ci się?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *