Dumna mama Ewa również podzieliła się z nami wspomnieniami. Jej wspomnienia i historia nie są łatwe. Jednak… zachęcam do lektury!
Widok drugiej, bladej kreski na teście ciążowym sprawił, że aż usiadłam z wrażenia. Czułam radość i strach jednocześnie, wiedziałam, że od tej chwili wszystko się zmieni.
Ciąża przebiegała prawidłowo, na jednej z wizyt kontrolnych okazało się, że mam wysokie ciśnienie. Lekarz zalecił pomiary w domu, trzy razy dziennie – wyniki były prawidłowe, więc uznałam, że to z pewnością efekt „białego fartucha”.
Do końca 6 miesiąca pracowałam, chciałam pozamykać różne zawodowe sprawy. Ponieważ czułam się znakomicie, w 31 t.c. wybrałam się samochodem do serwisu. Ten dzień zapamiętam do końca życia…. Podczas wykonywania manewru skręcania usłyszałam straszny huk, uderzyłam głową w szybę… wysiadłam i natychmiast się położyłam. Okazało się, że drugi kierowca wyprzedał mnie w momencie kiedy skręcałam, dachował, widziałam tylko jego samochód wbity w ziemię… Krzyczałam, że to pewnie moja wina. Stres ogromny, chyba płakałam. Przyjechała straż pożarna, policja, pogotowie. Zabrano mnie do szpitala na oddział patologii ciąży. Wcześniej był SOR, ciśnienie 170/100, kroplówka z magnezu, badania…
W szpitalu spędziłam 3 dni. Po wypisie okazało się, że muszę stoczyć wojnę z firmą ubezpieczeniową sprawcy wypadku. W nocy nie mogłam spać, każdy dzień przynosił nowe problemy, wrak samochodu stał pod domem i przypominał o wypadku.
W końcu 23 sierpnia (35tc) poczułam silny ból. Wieczorem trafiłam na oddział patologii ciąży z silnymi skurczami. Informowałam personel medyczny, że boli, nie czuję ruchów dziecka itp., ale na „pocieszenie” dostawałam jakieś leki i tyle. Ból nasilał się, sączące się wody były coraz bardziej różowe. 25 sierpnia podjęto decyzję o c.c. Podczas operacji okazało się, że dziecko jest już w kanale rodnym, dosłownie wyrwano je ze mnie, lekarze zaczęli krzyczeć na mnie, na siebie. Koszmar.
Córka trafiła na oddział neonatologii, ja na salę pooperacyjną. Po upływie doby dostałam dziecko ważące 2320g. Nikt nie powiedział mi, jak zająć się tak maleńką istotką, jak przewinąć, przebrać itp. Maleńka bardzo słabo ssała, każde karmienie było stresujące, o mleko modyfikowane musiałam prosić i uzasadniać prośbę. Ja miałam zatrucie ciążowe, wysokie ciśnienie, stan zapalny, anemię. Chyba wszystko, co tylko możliwe…
Po tygodniu wyszłyśmy do domu. Poczułam się jak po opuszczeniu więzienia.
Po kilku tygodniach mój maluch nauczył się ładnie ssać, szybko przybrała na wadze. Dziś ma 7 miesięcy, waży 8800g i rozwija się prawidłowo.
…rozwija się prawidłowo. I to właśnie chciałam przeczytać na końcu tej historii! Trzymam za Was kciuki!
Dużo zdrówka dla Twojej córci! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥