Dumna mama Paulina nadesłała do nas swoje porodowe wspomnienia, w których pisze m.in. o tym jak lekarz pomylił się w wyliczeniu terminu porodu i kazał jej rodzić przedwcześnie. W porę jednak ktoś zauważył pomyłkę… Reszty nie zdradzę – przeczytajcie same! :-)
Termin porodu miałam na 21.10.2011 roku jednak dwa tygodnie wcześniej miałam już skurcze przepowiadające, dość mocne choć nie regularne, więc mąż zawiózł mnie na porodówkę, tam lekarz się pomylił i wyliczył mi 41 zamiast 37 tydzień bo mu się październik z wrześniem pomylił. co oni nie robili żebym urodziła: oksytocyna i ktg i inne zabiegi, aż w końcu przyszedł ordynator zbadał mnie popatrzył w kartę i kazał dać coś rozkurczowego „bo to nie ten tydzień” po czym powiedział mi żebym odpoczywała i zgłosiła się do szpitala jak skończy się 39 tydzień, gdyż prawdopodobnie ze względu na moją miednice będę musiała mieć cesarskie cięcie, po czym wypuścił mnie do domu po weekendzie męki w szpitalu. był to 2.10- 25 urodziny mojego męża. Dwa tygodnie minęły bardzo szybko. do szpitala miałam zgłosić się w piątek jednak w nocy z środy na czwartek zaczął boleć mnie brzuch, gdy poszłam to ubikacji zobaczyłam że coś dziwnego ze mnie wypłynęło. z samego rana udałam się do mojej pani ginekolog a ona po zbadaniu stwierdziła że to czop odszedł, wypisała skierowanie na cesarskie cięcie , po czym kazała mi jechać na porodówkę. Gdy dojechaliśmy z mężem do szpitala zbadał mnie ordynator i powiedział że akcji porodowej nie ma i kazał mi leżeć na patologi ciąży, po czym dodał, że jak do poniedziałku nic się nie wydarzy to widzimy się na sali operacyjnej. i tak leżałam cały weekend znów badana i poddawana oksytocynie. skurcze miałam dość silne ale ujście się nie otwierało przez cały ten czas miałam 2 cm. Jednak dziecko miało dobre tętno i usg również w porządku wychodziło w niedziele wiec kazali mi spróbować się wyspać, ale jak tu spać przy skurczach. nadszedł ten mój chwalebny poniedziałek. w trakcie badania, pan ordynator powiedział „nie ma na co czekać, szykujemy się do cesarskiego” i tak po około godzinie przygotowań, o godzinie 10.40 usłyszałam najpiękniejszy dźwięk jaki można usłyszeć: płacz mojego syneczka. był taki piękny nie domęczony, różowiutki. ważył 3430 i miał 59 cm. a ja westchnęłam: ” na reszcie , doczekałam się”, po czym mocno się popłakałam.
No i takie historie, z dobrym zakończeniem, lubimy :-)
Na zdjęciu maleńki syneczek dumnej mamy Pauliny. Dużo zdrówka! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥
Bardzo przepraszam ale w tekście, który wysłałam wkradł mi się mały błąd: nie 29 a 39 tydzień ciąży tam miał być;)
Pozdrawiam wszystkie Dumne mamy i te które oczekują tego faktu;)
Poprawione :)
Pozdrawiam również!