Historia z przygodami – wspomnienia dumnej mamy Sandry

Dumna mama Sandra opisała dla nas swój poród. I choć to historia długo to myślę, że warta uwagi, bo mega ciekawa. Polecam! :-)

Historia dosyć długa, ale myślę, że warta uwagi.. :)

Już na początku ciąży były problemy, więc porodu bałam się podwójnie..
Tak w skrócie: na pierwszej wizycie lekarskiej na SOR-ze (plamienie) dowiedziałam się, że ‚dziecka nie ma’ – test pokazywał ciążę, ponieważ wykształcił się pęcherz płodowy, ale o niczym innym nie ma mowy, bo nie ma bicia serduszka ani podobno nic nie widać. Wyrok – zabieg łyżeczkowania za 2 dni. Poszłam.. z wielkim bólem, załamana. Przed zabiegiem zrobili mi jeszcze raz kontrolne badanie i cud! Pierwszy raz usłyszałam bicie serduszka mojego Synka! :) Lekarze nie wiedzieli jak to jest możliwe, skoro 2 dni wcześniej ‚nic’ nie było.. Ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Druga sytuacja miała miejsce w 30. tyg ciąży. Znów plamienie, więc na pogotowie. Tam okazało się, że szyjka się skróciła i robi się rozwarcie – zagrożenie przedwczesnym porodem. Podłączyli mnie do kroplówki, 3 dni poleżałam i znowu szczęśliwe zakończenie, bo mogłam wrócić do domu z brzuszkiem. :)
1 kwietnia ( 40 tydz. ciąży) miałam prawdziwy Prima Aprilis w wykonaniu mojego Śmieszka – okropne skurcze, ból dosłownie wszystkiego – na pewno ‚to już’. Lekarze też tak uważali po wszystkich badaniach, ale po paru godzinach jak ręką odjął – żadnych oznak, nawet rozwarcie ‚samo z siebie’ zniknęło. Także Malutki miał talent do robienia żartów jeszcze w brzuszku. :)

A teraz do sedna. 14 kwietnia rano miałam zgłosić się na wywołanie porodu. Pojechałam i stwierdzili, że mam wrócić do domu, ponieważ kompletnie nic się nie dzieje. Zaczęło się ok godz. 23. Leżałam w łóżku i nagle poczułam okropne bóle podbrzusza, które były coraz częstsze, więc na SOR. Tam okazało się, że jest rozwarcie na 4 i wysłali mnie prosto na porodówkę. Byłam tam może ze 2-3h i nic nie posuwało się do przodu, więc podawali mi kropłowkę na wywołanie. Do godz. 8 rano spałam jak dziecko – położna powiedziała, że jestem pierwszą pacjentką, która spała tyle godzin na porodówce i że na pewno mnie zapamiętają (i o dziwo zapamiętali jak pojawiłam się na oddziale pół roku później). :) O 8 obudził mnie ból, przyszedł lekarz i powiedział, że jest już rozwarcie na 7 i że teraz pójdzie z górki. Trochę się pomylił, bo do 12 znowu zatrzymanie. W końcu po jakimś czasie przebili mi pęcherz płodowy i dopiero wtedy się zaczęło.. Do tej pory zastanawiam się jak ja przeżyłam ten ból – gdybym mogła to bym chodziła po ścianach i je gryzła. Po niecałych dwóch godzinach przyszedl TEN CZAS. Sam poród trwał 30 minut – na początku kompletnie nie mogłam się odnaleźć, nie wiedziałam co robić, ale moja super położna tak mnie zmotywowała, że nagle wiedziałam wszystko – kiedy oddychać, kiedy przeć. Bolało potwornie, ale wiedziałam, że muszę wytrzymać. W pewnym momencie wszystko zniknęło i usłyszałam płacz Dziecka – mojego Dziecka! :) Już nie czułam bólu, popłynęły mi łzy i po chwili położyli mi moje Cudeńko na piersiach – nigdy tego nie zapomnę. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu!
Do teraz wspominam wszystkie moje historie ciążowe, wszystko związane z porodem, ale gdy patrzę na WIKTORA – mojego Kochanego Zwycięzcę – to wiem, że było warto pocierpieć, żeby mieć teraz przy sobie taką cudowną Istotkę.. :)
Teraz ma już 3,5 roku, rozwija się prawidłowo, każdemu skrada serducho swoim uśmiechem i otwartością. Chociaż czasami broi niemiłosiernie :), to kocham Go najbardziej na świecie i nie żałuję ani jednego dnia, minuty a nawet sekundy, od kiedy jest ze mną. :)

Na zdjęciu Wiktorek 15min po porodzie. :*

Sandro, super opisałaś swoje wspomnienia. Czyta się z takim zaciekawieniem i jednocześnie obawą o zakończenie, ale… na szczęście wszystko kończy się bardzo szcześliwie! Tak trzymajcie! Przesyłam uściski dla Wiktorka ♥

Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.

Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! 

Podoba Ci się?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *