Było trochę ciężko, ale daliśmy radę! – opis dumnej mamy Uli

Dumna mama Ula również opisała dla nas dzień narodzin swojej pociechy. Zachęcam do lektury! :-)

Moja historia jest bardzo długa, ale postaram się napisać szybko, zwięźle i na temat.
Mój poród był zupełnie inny niż  sobie wyobrażałam.  Myślałam, że wszystko pójdzie dobrze. Jednak tak nie było. Termin miałam na drugą połowę lutego, do Niemiec wróciliśmy z Polski na 12 stycznia bo miałam wizytę u mojej gin. Wszystko było dobrze do dnia nastepnej wizyty. Od początku ciąży brałam leki na obniżenie ciśnienia. Na początku lutego pojechałam na kontrolne KTG ( miałam robione od ok 20 tc, stwierdzono konflikt serologiczny) i USG. Położna zmierzyla mi ciśnienie i okazało się, jest za wysokie. Powiedziała, że zmierzy mi jeszcze po KTG i tak zrobiła. Mierzyla mi tak 4 razy. Nie wiedziała co ma zrobić więc poszła skonsultować to z panią doktór. Oczywiście lekarka wezwała mnie do gabinetu między pacjentami i powiedział, że da mi skierowanie do szpitala na skontrolowanie mnie. Ja mimo wszystko czułam się bardzo dobrze, ale cóż musiałam jechać. Doktór powiedziała też, że pewnie zostanę tam tylko trzy dni i mnie wypuszcza, tak się nie stało. W szpitalu spędziłam 2 tygodnie do porodu i tydzień z maluszkiem. Razem długie 3 tygodnie ( od 1 lutego do 19 lutego).
W szpitalu codziennie miałam mierzone ciśnienie i KTG 3 razy dziennie oraz kontrolne USG.Na kontroli gin powiedziała mi „ciśnienie się ustabilizowało, wszystko jest wporzadku więc po co czekać do terminu porodu. Jest pani na miejscu, wywołamy poród „. Byłam w szoku. 9 lutego(wtorek) na godz. 9 stawiłam się u położnych na oddziale na wywołanie porodu . Najpierw KTG, a później czopek z lekiem i czekamy. Po godzinie miałam tak mocne skurcze, że lekarz kazał wyjąć lek, po wyjęciu wszystko ustało. Lekarz kazał przyjść we czwartek na ponowną indukcję. Tym razem zaproponowali mi inną metodę, metodę wprowadzenia żelu  (wszystko było robione dopochwowo). We czwartek NIC, w piątek ponownie i na wieczór coś ruszyło. Stopniowo dochodziły mi wody. Ucieszyłam się, że to już. Jednak nie. W sobotę stawiłam się po raz ostatni. O 9 znów czopek i 30 min później skurcze i tak do 15:30. Potem miałam już skurcze parte i o godz. 16:28 przyszedł na świat nasz synek. 2886gram i 49cm długi.
Było trochę ciężko, ale daliśmy radę. Jestem nie tylko dumna z tego, że mam najwspanialszego syna na świecie  ale jestem dumna też  z mojego męża, że tyle wytrzymał.

Gratulację, że daliście radę! Tak trzymać! :-)
Dużo zdrówka dla synusia! ♥

Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.

Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)

A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥

Podoba Ci się?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *