Kolejna dumna mama – Sylwia, opisała dla nas swój poród. Poród może i nie był długi, ale jej ciąża od początku płatała figle. Jakie? Przeczytajcie same!
Witam :)
Moja ciąża była wielkim szokiem dla mnie jak i dla mojego partnera, a teraz jest wielkim szczęściem :)
Więc od początku .. spóźniał mi się okres więc postanowiliśmy zrobić test. Test szybko wyszedł pozytywnie, a że była sobota to na potwierdzenie musiałam poczekać do poniedziałku. Do ginekologa poszła z koleżanką bo partner musiał iść do pracy. U ginekologa dowiedziałam się, że będę mamą bliźniąt (wspomnę, że sama jestem z bliźniaków). Wielki szok, płacz i jednocześnie radość. Partner nie mógł uwierzyć i kilka razy patrzał na zdjęcie Usg :) Następnie była rozmowa z rodzicami i szukanie dobrego lekarza do ciąży bliźniaczej. Na następnym spotkaniu u lekarza (już innego) dowiedziałam się, że jednak ma jednego bobaska, rozczarowanie (okazało się, że utworzył się wtedy torbiel, który po czasie zaniknął). Pod koniec czwartego miesiąca zaczął mi brzuch twardnieć, pani doktor wysłała mnie do szpitala, gdyż mogło to grozić przed wczesnym porodem. W szpitalu porobili standardowe badania, przepisali tabletki i po tygodniu mogłam wyjść do domu z informacją, że tak na 80% będę miała córeczkę ( strasznie się wierciła i wypinała podczas Usg więc troszeczkę ciężko było dokładnie zobaczyć ). Na kolejnym Usg dowiedziałam się, że moje dziecko nie rośnie tak jak powinno, tzn była za mała jak na 29 tydzień ciąży. Wtedy zaczęło się szukanie innego lekarza, gdyż pani doktor bez wcześniejszego powiadomienia kończyła pracę w tej przychodni do której chodziłam. Nowy lekarz wysłał mnie do szpitala z podejrzeniem przedwczesnego porodu i podejrzeniem, że mała ma IUGR. Kolejne dni w szpitalu były na badaniach, tabletkach a jak udało się poprawić nasz stan to wyszliśmy do domu. Lekarze i położne mówił, że mogę do 30 tygodnia nie donosić ciąży, więc strach, że z mała może być źle. Kolejna wizyta u lekarza i okazuje się, że z mała znów to samo więc już szpital ale w Matce Polce w Łodzi. Strach bo daleko od wszystkich a mąż nie mógł ze mną być. W szpitalu kolejne badania, była mała decyzja o cesarce ale po dokładnych badaniach wypuścili mnie do domu mówiąc, że mała rozwija się pomału ale tragedii nie ma. Kolejny problem taki, że u mnie wyszła małopłytkowość więc kolejne dni w szpitalu, kolejne badania i lekki. W 35 tygodniu mój brzuch nie wyglądał na taki jak powinien wyglądać w tym tygodniu, wszyscy się śmiali jak mówiłam, że mam 9 m-c. To mnie dobijało. W końcu kilka dni przed terminem na wizycie lekarz wysłał mnie do szpitala bo w ogóle nie było, żadnych oznak porodu. No i kolejne dni w szpitalu. Termin miałam na 9 listopada. Lekarze mówili, że jak nie urodzę do tego dnia to 12 będę miała cesarkę. Cały czas był strach, że przez tą małopłytkowość nie przeżyje porodu i strach o dziecko. 10 listopada o godz 4 zaczęłam źle się czuć, brzuch mnie bolał, a że tyle się wyleżałam w szpitalu to co nie co od starszych dziewczyn się dowiedziałam, więc zaczęłam liczyć co ile są te bóle no i były co 8-7min więc poszłam do położnych, że coś się dzieje. Podłączyli mnie pod Ktg no i skurcze są, lekarz mnie z badał i rozwarcie na 2 palce więc zrobili mi lewatywę i wysłali do pokoju aby się spakować w miedzy czasie zadzwoniłam do męża. O 8 mąż przyjechał i razem chodziliśmy po korytarzu. Później wzięli mnie na sale porodową, aby zrobić Ktg skurcze są już częstsze ale rozwarcie małe. Lekarz zapytał się mnie czy chce mieć przekłuty pęcherz czy chce czekać, ból był taki straszny, że zgodziłam się na przekłucie. No i od razu się wszystko ruszyło. Z skurczami męczyłam się ponad 7 godzin a sam poród trwał 25min. Mimo, że był strach z moją małopłytkowością i o córeczkę, że będzie za mała to i tak urodziłam sama i to zdrowa córkę o wadzę 3250 g i 50cm wzrostu. Do tej pory jestem wdzięczna mojemu lekarzowi, że udało mu się tak nas przeprowadzić, że mam teraz 14 miesięczna, zdrową pełną radości córkę. Mimo zły wspomnień o ciąży i problemów to i tak jestem szczęśliwą mamą. Kocham moją córeczkę najbardziej na świecie i jakby trzeba było to przeszła bym to jeszcze raz. ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Sylwio, uff. Czytając Twój opis człowiek jest pełen napięcia. Jak to się skończy? Tyle różnych „niespodzianek” spotkało Cię podczas tych 9 miesięcy… Powiem jedno – podziwiam, że to wszystko wytrzymałaś! Jesteś dzielna i możesz być z siebie dumna :-)
A na zdjęciu maleńka córeczka dumnej mamy Sylwii. Dużo zdrówka jej życzę i przesyłam uściski! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥