Dumna mama Marlena podzieliła się z nami swoimi wspomnieniami. Zapraszam do lektury!
Moja historia zaczęła się w styczniu, kiedy straciłam pracę. Wielka rozpacz i strach co będzie dalej. Dwa tygodnie później strach dostał jeszcze większych oczu, gdy na teście ciążowym zobaczyłam dwie kreski… Jak My damy rade? Tylko mąż pracował, raty, kredyty i inne opłaty, ja bez pracy i dziecko… Ale w głębi duszy wiedziałam, że właśnie w tym momencie zaczął się najpiękniejszy okres mojego życia. Ciąża – 9 miesięcy radości i oczekiwania na spełnienie marzenia mojego życia. Cała ciąża była wręcz idealna, wyniki dobre, z dzieckiem wszystko ok i na początku 9-tego miesiąca na wizycie u lekarza usłyszałam „małowodzie” i skierowanie do szpitala. W szpitalu byłam 5 dni w tym czasie 2 usg i 4 razy na dobę Ktg i wszystko ok, no to do domu. W dzień przed terminem porodu, na ostatniej wizycie usłyszałam znowu to samo „małowodzie ” i szpital. W szpitalu zostałam przyjęta na oddział, zostałam zbadana i Ktg i nic więcej. 2 dni po terminie wieczorem przyszedł do mnie lekarz dyżurujący zapytać czy miałam robione usg, odpowiedziałam że nie, więc zaraz wziął mnie na badanie. W trakcie badania lekarz oznajmił mi że jakieś zapisy na Ktg go zaniepokoiły i bierze pod uwagę cesarskie cięcie. Byłam przerażona. Planowałam poród naturalny, a tu cesarka? Przecież do tej pory żaden z lekarze nic nie mówił że coś jest nie tak. Wszystko ok, a teraz nagle coś się dzieje, coś zagraża życiu mojego dziecka? Może się udusić, może urodzić się niedotlenione… Wróciłam na sale. Podłączono mi Ktg, zrobiono 3 zapiły po 30 minut, a ja w tym czasie umierałam ze strachu o dziecko. Lekarz przyszedł i powiedział: Zastanawiamy się czy robić Pani cesarkę za 4 godziny czy rano. Zapisy na Ktg były 2 ciche ale 3-cie było już ok. Zapytałam wtedy lekarza, czy da mi gwarancję że za 4 godziny bądź rano moje dziecko będzie w pełni sprawne i zdrowe? Odpowiedział, że takiej gwarancji nie może dać mi nawet teraz. odpowiedziałam na to:To sam już Pan sobie odpowiedział. Podpisałam zgodę na operacje i pół godziny później moja córka była już na świecie. Miała 57 cm i 3920g i 9pkt. Jak ją zobaczyłam to z radości tak płakałam że słowa nie mogłam do niej wydusić. Dzisiaj wiem, że gdyby nie ten lekarz, który wtedy się mną zainteresował, nie wiadomo jak by się potoczył mój poród i czy nie doszło by do niedotlenienia. Nawet nie chcę gdybać… Dzisiaj Olka ma 14 m-cy, jest zdrowym i wesołym dzieckiem – spełnieniem moim wszystkich życiowych marzeń.
Marleno, Twoja historia nie należy do łatwych. Komplikacje od początku, ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło i teraz Twoje 14-miesięczne słoneczko rozświetla Twoje, Wasze życie! :-)
Dużo zdrówka życzę Twojej córci! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥