Niech pan uważa na palce i na siusiaka! – wspomnienia dumnej mamy Agnieszki

Dumna mama Agnieszka w bardzo ciekawy sposób opisała swój poród. Zapraszam więc do zagłębienia się w tej ciekawej lekturze! :-)

Wielokrotnie czytałam wasze wpisy, aż któregoś dnia, kiedy mój skarbek już smacznie spał postanowiłam opisać wam jak to było z przyjściem na świat Leonka.
Na początku zacznę od tego, iż w poniedziałek( 08.09) jak miałam wychodzić do domu po pobycie na oddziale patologii ciąży, tuż przed podpisaniem papierów że idę do domu- ordynator oznajmił :  Zmniejszyła się pani ilość wód płodowych!!! Pani Agnieszko jutro zostanie Pani mamą! Jutro będziemy rodzić! – co czułam?  Strach panikę, podniecenie, radość? Przede wszystkim radość że już za parę godzin  mój mały chłopiec będzie z nami.
Męża o tym fakcie poinformowałam telefonicznie, nie chciał mi uwierzyć. Dopiero w szpitalu po słowach ordynatora- Tak pana żona jutro będzie rodzić!- uwierzył.
Cały dzień ciągnął się w nieskończoność, po obejrzeniu wszystkich programów w telewizji zdrzemnęłam się jakieś 3 godziny i od 3.00 nad ranem wyczekiwałam pójścia na porodówkę.
Po 6.00 byłam już na porodówce podłączyli mi ktg i kroplówkę z oksytocyny, dosłownie co 15 minut przychodziła młoda studentka położnictwa mierzyć mi ciśnienie, bo właśnie przez nie byłam na patologii. Kroplówka zachodziła, a ja nic zero skurczy, zero bólów, nawet dopisywał mi humor, ale również bardzo irytowały mnie pytania: Ma pani skurcze? Jak się pani czuje?
O 9.30 odesłałam mojego męża do domu, bo biedak czekał ponad 3 godziny a tu ani widu ani słychu, żeby się coś miało dziać. Wiec Mąż pojechał do domu- w tym czasie pani doktor przebiła mi pęcherz płodowy i się zaczęły skurcze, podali mi 2 kroplówkę i kazali skakać na piłce, oczywiście na tak jak ja bym chciała, miałam się trzymać drabinek a ja chciała inaczej. Skurcze były co 6 minut jak mąż wrócił do szpitala- w domu zdążył wypić kawę.
Potem nawet nie wiem kiedy- rozwarcie na 2 palce, potem na 4- szkoda mi było mojego męża bo go co chwile wyganiali. Główka ładnie się obsuwała, i dotarło do mnie że to już niedługo, że jestem coraz bliżej, i włączył mi się tryb mamusi- bardziej bałam się o męża jak on to przeżyje, jak to z boku będzie wyglądać.
Nagle usłyszałam komendę RODZIMY!!! I nie wiadomo skąd w mojej sali znalazło się mnóstwo osób, co pamiętam to panią ubraną na różowo która prosiłam żeby, dopilnowała żeby mąż był pod salą i żeby odciął pępowinę- nawet kazałam jej to obiecać.
Potem zrobiło się duszno, i na zegarku 11.55, potem zaledwie 4 skurcze 3 pacia i o godz 12.10 przyszedł na świat nasz kochany malutki Leonek.
Usłyszałam płacz- i położną która wołała męża żeby przecią pępowinę- Tylko niech pan uważa na palce i na siusiaka! –powiedziała.
Nic się nie liczyło najważniejsze że malutki był już z nami : 56 cm długość,  3200g wagi i do tego klon swojego taty.
Teraz Leonek jest  5 mc bobaskiem.

No Agnieszko, dziękujemy za bardzo ciekawy i pozytywny opis porodu!
A Leonkowi życzymy dużo, dużo zdrówka i uśmiechu :-) ♥

Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.

Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)

A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! 

Podoba Ci się?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *