Dumna mama Angelika również postanowiła podzielić się z nami swoimi porodowymi wspomnieniami. Zachęcam do lektury! :-)
Termin porodu miałam wyznaczony na 2 marca… Lecz nic nie wskazywało na to, ze urodzę… Wiec 8 marca w dzień kobiet poszłam na wizytę do mojego ginekologa.. Chce Pani juz urodzić w koncu? Rozwarcie na 1 cm, zrobimy masaż szyjki, moze sie cos ruszy.. Dajemy skierowanie do szpitala.. Byłam przeszczęśliwa ! Bo tak bardzo czekałam na moja Zosie! Pojechałam z mężem do domu spakowałam ostatnie rzeczy najpotrzebniejsze i o godz 16:00 stawiałem sie na izbie przyjęć.. Zanim mnie przyjęli troszeczkę czasu minęło.. Pod wieczor zaczęłam czuć pierwsze skurcze, wtedy nie wiedzialam jeszcze ze to jest to , po prostu bolał mnie brzuch tak jak na okres … Potem był spokoj wszystko ustało, na ktg zero skurczy wszystko wporzadku.. Az 9 marca.. Około godziny 21:00 dostałam takich skurczy ze nie mogłam siedzieć leżeć, stać, chodzić nic , poszłam do położnej i poprosiłam o jakies leki przeciwbólowe, bo po badaniu lekarz stwierdził ze jeszcze nie rodzę… Dostałam 2 kroplówki paracetamolu.. , który nic nie pomógł. Zasnęłam nad radem bo skurcze ustały.. 10 marca od rana znow wszystko było wporzsdku, ktg ok , skurczy brak mysle sobie kiedy w koncu mała bedzie chciała wyjsć? Pd 14:00 mieliśmy odwiedziny do godz 20:00 tak wić jak wybiła godzina 20:00 pożegnałem sie z mężem , i tylko usłyszałam zobaczysz mała juz jutro bedzie z nami.. I znow zaczęło Soe to samo skurcze nie do wytrzymania, ledwo żyłam , znow podali mi dwi kroplówki paracetamolu, az w koncu łaskawie przyszedł lekarz zbadał mnie i stwierdził ze jeszcze nie to .. Nie rodzimy jeszcze..’byłam załamana nie miałam juz siły.. :( płakałam z bólu . W koncu po godz 23:30 Pani położna zadzwoniła do lekarza, wyzwala go jak tylko możliwe, i to dzięki niej przeszedł , i snów mnie badał i stwierdził dobra jedziemy na porodówkę! Mamy juz 3.5 cm!!! :D szybki telefon do męża ze jadę rodzic , spakowałam wszystkie rzeczy z oddziału i na porodówkę, myslalam ze zaczną cos odrazu robić , lecz położyli mnie na łożku , podłączyli ktg i kazali czekać… Kazali mi skakać na piłce, choc nie miałam jak bo tal strasznie mnie bolało.. Az w koncu około 5:00 rano podłączyli mi okscytocyne.. Wtedy dopiero sie zaczęło, te skurcze korę miałam wcześniej do tych po kroplowce, to pikus… :o mowilam nie dam rady nie wytrzymam, w koncu pani położna mowi idziemy do wanny , zgasiła światła nalała olejków do wody… Gdy weszłam do wanny była godz 9:20 .. Do 10:00 pojawiło sie pełne rozwarcie 10 cm.. Nagle położna mowi, wychodzimy juz ma Pani skurcze parte zaraz córka bedzie z Panią .. I sie nie myliła.. 11 marca O 10:20 przyszła na świat Nasza wymarzona córeczka Zosia.. 3080 kg, i 55 cm.. Maź oczywiście przecinał pępowinę, i był ze mną cały czas.. Bol był przeogromny , ale gdy położyli mi mała na piersi zapomniałam o wszystkim! Narodziny dziecka wynagradzają wszystkie cierpienia!
Oj tak, wynagradzają!
Dużo zdrówka dla przeuroczej Zosi! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥