Ogromna baza opowieści porodowych już na tej stronie istnieje (Gdzie? Kliknij tutaj). Zainspirowana Waszymi wspaniałymi współczesnymi opowieściami, postanowiłam ten artykuł poświęcić na… opowieść o realiach ciążowo-porodowych przed 25 laty. Wiedzę czerpałam od jednej z Was – dumnej mamy, która podzieliła się ze mną swoim doświadczeniem. Jesteście ciekawe, jak to wtedy wyglądało? Zapraszam więc do lektury! :-)
Jest! Wiadomość o ciąży dotarła już do Was… Ale tak właściwie – w jaki sposób kobieta w tamtych czasach dowiadywała się o tym, że jest w ciąży? Istniały testy ciążowe?
Nie, czegoś takiego jak test ciążowy nie było. Skąd wiedziało się o ciąży? Po prostu spóźniała się miesiączka. Po około 2-3 tygodniach szło się do lekarza żeby potwierdzić. I tak też zrobiłam dwa razy w ciągu mojego życia :-)
Etap zaskoczenia mamy za sobą. Czas na 9 miesięcy ciąży. Jak wyglądała opieka? Kto ją sprawował?
Chodziło się do lekarza ginekologa, który się opiekował nami, ciężarnymi. Oczywiście był to lekarz publicznej służby zdrowia, w ramach poradni „K”.
Co jaki czas miała miejsce taka wizyta? Co dokładnie się na niej odbywało?
Na wizyty trzeba było chodzić co miesiąc. Zawsze przynosiło się na nią aktualne wyniki badania krwi i moczu. Dodatkowo na każdej z wizyt ciężarne były warzone i mierzyło się im ciśnienie. Jeśli ciąża była zaawansowana to lekarz wysłuchiwał tętno płodu za pomocą specjalnej słuchawki, teraz chyba rzadko już spotykanej w przychodniach i szpitalach. Badania przez pochwę nie było – lekarz dotykał brzucha i stwierdzał czy nasze dziecko rozwija się prawidłowo.
Nic nie mówisz dumna mamo o badaniu USG. Czy wtedy się go nie wykonywało?
To nie do końca jest tak, że badania USG wtedy nie wykonywano. Owszem, wykonywano je, ale tylko wtedy, kiedy istniały ku temu powody np. gdy lekarz podczas badania stwierdził jakąś nieprawidłowość. W mojej pierwszej ciąży stwierdzono, że dziecko ułożyło się pośladkowo i aby to potwierdzić skierowano mnie na USG. Termin wyznaczono na 8 marca. Nie poszłam na nie jednak, bo mojemu synowi strasznie śpieszyło się na świat (wyszedł tydzień wcześniej). I tak swoją drogą – nawet się obrócił główką w dół i urodziłam bez komplikacji. Z kolei drugą ciążę przenosiłam, ale ona również była bez kontroli USG. I oboje dzieci urodziło się całkowicie zdrowych :-)
A Karty Przebiegu Ciąży istniały?
Tak, istniały. Były bardzo podobne do tych współczesnych. Bez rubryczki na badania USG bo i po co… (śmiech, patrz wyżej).
Chwila, chwila. Wracając do badania USG. Mam rozumieć, że płeć dziecka do dnia porodu była wielką niewiadomą?
Tak, aczkolwiek ja zawsze miałam przeczucie co do płci mojego dziecka i ani razu się nie pomyliłam. Pierwszy był syn, bo tak czułam. Za drugim razem pogryzłabym kogoś, kto powiedziałby że nie urodzę córki. Tak czułam i właśnie córkę jako drugą urodziłam :-)
A co dumna mamo powiesz na temat zabobonów ciążowych. Doszły mnie słuchy, że w tamtych czasach były bardzo popularne i bardzo w nie wierzono. Zgodzisz się z tym?
Oj, tak. W zabobony wierzono, ale ja wiem czy bardziej niż dziś? Dzisiaj też dochodzą mnie słuchy że w zabobony się wierzy. Ale z takich różnic co do współczesnych czasów mogłabym wymienić kilka. Przede wszystkim nie można było kupować wózka i łóżeczka dla dziecka przed jego narodzinami, bo to źle wróżyło. Ubranek niby też, ale ja nabywałam je już przed porodem bo to były czasu, kiedy istniała reglamentacja. Trzeba było kupować to, co w danej chwili było. No, ale mimo tego że kupiłam – moje dzieci urodziły się zdrowe. Więc te zabobony to trzeba traktować z przymrużeniem oka :-)
Czy modne było eksponowanie brzucha czy raczej kryło się go? Odnosisz wrażenie, że w dzisiejszych czasach nadzbyt eksponuje się krągłe brzuszki?
W sumie tak. W tamtych czasach kobiety ciężarne ubierały się w luźne ubrania, przeważnie w sukienki. Sukienek tych jednak nie można było dostać w sklepie. Szyło się je u krawcowych. Chodzenie w spodniach raczej nie wchodziło grę.
Dumna mamo, czy w czasie ciąży chodziło się do pracy?
Chodziło się, ale przeważnie szefostwo kierowało taką kobietę na inne stanowisko. Wszystko zależne było od wykonywanej pracy. W pierwszej ciąży pracowałam cały czas, dopiero na 2 tygodnie przed porodem poszłam na urlop macierzyński. W drugiej natomiast nie było to konieczne, bo korzystałam w tym czasie z urlopu wychowawczego.
Ciąża stawała się zaawansowana. Kiedy zaczęłaś kompletować wyprawkę do szpitala? Pamiętasz co w niej było?
Oj, te wyprawki to nie były tak rozbudowane jak dzisiaj. Można było spakować się w reklamówkę. Zabierałam zawsze ręcznik, kapcie i niezbędne kosmetyki. Piżamę otrzymywało się ze szpitala. Ubranka dla dziecka również. Przygotowywałam tylko wcześniej w domu ubranka na wyjście dziecka ze szpitala. Kiedy zaczęłam ją kompletować? Niestety nie pamiętam :(
Przychodzi zatem czas rozwiązania. Jeśli były skurcze – pewnie tak jak dzisiaj, jechało się do szpitala. Natomiast, co działo się, gdy ciąża była przenoszona a dziecku nie śpieszyło się na świat?
Drugą ciążę przenosiłam, więc nieco opowiem. Generalnie zasada była jedna – 7 dni po terminie trzeba było zgłosić się do szpitala na wywołanie. Wywoływało się kroplówką, poprzedzoną badaniem USG i sprawdzeniem koloru i jakością wód płodowych takim specjalnym przyrządem. Też mnie to czekało, ale córka postanowiła jednak wyjść na świat naturalnie. W poniedziałek rano miałam się zgłosić do przyjęcia. Nie było to jednak konieczne, bo przed 7 rano urodziłam :-)
Ciąża, ciążą, ale kiedyś się kończy. Nadchodzi czas rozwiązania, albo prościej mówiąc – PORODU. Chcesz przeczytać jak wyglądał poród 25 lat temu?
Kliknij, tutaj, aby przejść do artykułu! :-)
Super wywiad. Czytałam to z moją mamą i potwierdziła wszystko to, co tutaj zostało napisane. Tak właśnie było!
Swoją drogą, chyba wolę dzisiejsze czasy :) Chociaż jeśli chodzi o płeć – sama do dnia porodu nie wiedziałam kto się urodzi. Ale było niespodzianka! Najlepsza :)
I kobiety nie miały znieczulen na życzenie i nie byly w ciazach zagrozonych od początku nie musialy brać tony leków hormonów, nikt nie badal poziomu cukru i kobiety lepiej znosily ciążę niz dzis. teraz na dzien dobry ciaza zagrożona luteina i l4, co czwarta z cukrzycą na insulinie i straszenie o komplikacjach. ja bym wolala chyba tamte czasy. psychicznie przez to wszystko obie dwoje ciążę znosilam bardzo źle