Dumna mama Żaneta również postanowiła podzielić się z nami swoimi porodowymi wspomnieniami. Zachęcam do lektury! :-)
Witam. Ja swój poród wspominam jako koszmar, o którym najchętniej bym zapomniała. W 35 tygodniu, w piątek rano odeszły mi wody i miałam silne skurcze. Pojechałam na izbę przyjęć. Tam zajął się mną jeden z lekarzy, niby najlepszy. Po USG dopochwowym i poprzez jamę brzuszna stwierdził że wszystko jest ok, mimo silnych skurczy i tego że nie czuję dziecka. Usłyszałam, że Malutka śpi, ale ja wiedziałam ze coś się dzieje. Dostałam kroplówkę na zatrzymanie skurczy bo doktor stwierdził że mimo, iż ubyło płynu owodniowego nie ma co jeszcze podchodzić do porodu i trzeba zatrzymać. Nie dostałam nic na płucka Córki. Z każdą godziną skurcze były silniejsze, a ja traciłam funkcje oddechowe. Córeczki nadal nie czułam. Kazano mi zjeść obiad bo stwierdzono ze jeszcze kroplówka nie działa. O 15 była zmiana i przyszedł inny Doktor. Gdy położna mu powiedziała o sytuacji, od razu przyszedł na sale, zapytał o problem z oddychaniem, skurcze i ruchy. Kiedy odpowiedziałam kazał zawieść mnie na usg i wtedy zaczęło się największe dla mnie piekło. Po chwili USG doktor pobiegł do położnej krzycząc, że zabierają mnie na salę operacyjną i że liczy się każda chwila, bo muszą ratować życie Dziecka i Matki. Nie wierzyłam w to co słyszę jak ratować życie dziecka? Miałam krwotok wewnętrzny, odklejone łożysko i duży krwiak. Z USG na sali byłam po chwili nikt o nic nie pytał… Włożyli cewnik, dali kroplówki, zastrzyki w płuca, znieczulenie miejscowe i cięli. Kiedy doktor wyjął Moją Córeczkę cieszyłam się, że żyje, że już po wszystkim. Niestety myliłam się, nie bylo po wszystkim… Nagle przestałam ją słyszeć zapadła okropna cisza. Gdy pytałam gdzie moje dziecko lekarz powiedział tylko ze ratują jej życie. Miała problemy z serduszkiem, i najgorsze z płucami. Nie były rozwinięte, zapadały się. Moja Kruszyna nie mogła samodzielnie oddychać. Nie widziałam po porodzie swojej Córeczki, nikt mi jej nie przywiózł. Przyszła tylko Pani doktor z papierami do podpisania ze wyrażam zgodę na przewiezienie Córeczki do szpitala z OIOMem dla noworodków (wcześniaków). Gdy zapytałam czy żyje, czy będzie żyć – usłyszałam ze nie wie… Prosiłam, błagam by mnie do niej zawiezli… Odmówili. Musieli ją ratować, aż w końcu ją wywieźli. Po tygodniu mogłam do niej pojechać. Zobaczyłam swoją Córeczkę pierwszy raz. Była i jest Cudowna. Walczyła o życie i wygrała walkę. Urodzona w 35 tygodniu. Waga 2320 i 40 cm.
Cieszę się, że mimo wszystko ta historia ma dobre zakończenie…
Dużo zdrówka dla Twojej dzielnej córeczki! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥