Dumna mama Paulina zechciała podzielić się z nami swoimi zmaganiami z cukrzycą ciążową. Jesteście ciekawe, jak sobie poradziła? Zobaczcie same…
Cukrzyca ciążowa.
Z narzeczonym staraliśmy się o dziecko od roku. W końcu się to stało – zaszłam w ciąże w dniu moich urodzin – 26.09 a termin porodu na 12.06 (na urodziny narzeczonego) . Początki ciąży książkowe, ale już na pierwszych badaniach z krwi glukoza wyszła na poziomie 136. Lekarz stwierdził, że lekko za wysoki cukier, ale jest ok i nie ma się czym przejmować . W 24 tyg poszłam na krzywą cukrową. Nigdy się nie zastanawiałam na co jest to badanie. Poszłam jak na każde inne – odbębniłam i wróciłam do domu. Po 3 dniach dostałam telefon od położnej, że wyniki są straszne i że to cukrzyca. Załamka totalna. Następnego dnia pojechałam na czczo – cukier 152 po 2 godz 215 w moczu na czczo prawie 400. Dramat! Mój gin zamiast mi pomóc powiedział, że mam sama sobie coś z tym zrobić. Wyszłam i się rozpłakałam. W całym mieście nikt mnie nie chciał przyjąć państwowo, każdy diabetolog brak terminu. Szłam ulicą i płakałam . Zadzwoniłam do innego ginekologa, oczywiście prywatnie, do tamtego nie poszłam już nigdy więcej! Dał numer do diabetologa, poszłam – termin miał tylko prywatnie. Najpierw dieta 2 tygodnie, po tym czasie poszłam do niego popatrzył na cukry. Było jedno słowo – dramat! Cukry na poziomie 220 , 170 , 200 przy diecie. Zalecił insulinę na dzień i na noc. Wyszłam i się popłakałam, ale dałam radę. Trzymałam dietę – cukry różne, co 2 tygodnie wizyta i coraz więcej insuliny. Doszłam do 30 jednostek na dobę. Przytyłam w sumie tylko 2 kg. Na poród stawiłam się w szpitalu w czwartek rano o 9.11. Zrobili badania, przyjęli na oddział wsadzili cewnik, który wypadł po 1-2 godz, ale zrobił 4 cm rozwarcia i o 16:30 zabrali mnie na porodówkę. Podłączyli oksytocynę, było fajnie do czasu… Męczyli mnie do godz 21:30, po czym stwierdzili ze to nie ma sensu i odłączyli mnie. Leżałam przez 10 godz pod ktg bo mała miała nierówne tętno. W piątek zrobili przerwę i w sobotę o 7:30 na nowo oksytocyna. Dodatkowo glukoza w kroplówce, pompa insulinowa, co godzinę mierzenie cukru, co 4 godz antybiotyk na dodatni GBS. Ból nie do wytrzymania, odlot przy zbyt niskim spadku cukru… O godz 13:00 przebili pęcherz, dalej oksy, a ból jeszcze gorszy… Brak własnych skurczy i parcia, ryk, krzyk przez smianie się (przez gaz). O 16 z kawałkiem została podjęta decyzja o cesarce. Było to jak zbawienie. O 16:55 przyszła na świat mała Pola – 3,450 i 56cm – wypragniona wyczekiwana. Stresu co nie miara – ryzyko obumarcia płodu, zbyt duża masa urodzenia, że może urodzić się chora, indukcja w 39 tyg… Jeżeli miałabym to powtórzyć dla niej jeszcze raz- nie zawahałabym się ani momentu. Nasz wspólny pierwszy sukces – ciąża wywalczona . Mała przyszła na świat 11.06 – dzień przed urodzinami swojego tatusia . Najgorsze słowa jakie usłyszałam to te, że moje dziecko może we mnie umrzeć jak go że mnie nie wyciągną…
Dziękujemy bardzo za podzielenie się z nami swoją cukrzycową historią. To dla nas bardzo ważne!
Dużo zdrówka dla Poli! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥