Dumna mama Ada również nadesłała do nas swój dość obszerny opis. Jak to było w jej przypadku? Przeczytajcie!
Moja ciąża nie przebiegała prawidłowo.
Od 22 tyg zaczęłam już puchnąć, a że jestem młoda (19 lat waga sprzed ciąży 55kg) to zaczęłam się już martwić.
Po paru wizytach u lekarza położna zauważyła, ze przez miesiąc przytyłam aż 10 kg. Byłam w szoku.
Ciśnienie do tej pory było w normie, ale pod koniec ciąży zaczęło skakać, ale tylko wtedy jak szłam do lekarza.
Ginekolog zlecił mi badania moczu na wykrycie białka. Zrobiłam je i wyszło, że mam bardzo dużo tego białka. Byłam załamana, bałam się co mi jest. Od razu weszłam w internet i przeczytałam, ze sa to objawy zatrucia ciążowego. Przeczytałam również jakie są tego konsekwencje i przerażona pojechałam do szpitala. Tam zlecili mi dobową zbiórkę moczu, dietę bez soli i po 3 dniach wypuścili mnie do domu.
Mijały dni i tygodnie, a ja puchłam i puchłam. Nogi miałam jak płetwy, nie mogłam chodzić w żadnych butach.
W 39/40 tygodniu poszłam do ginekologa, a tam okazało się jeszcze, że moje łożysko osiągnęło 4 stopień dojrzałości (byłam zdziwiona). Lekarz stwierdził, ze jest bardzo brzydkie- jak u palącej osoby (a ja nigdy w zyciu nie paliłam)… Rozwarcie miałam na 1 palec, ale wszystko było pozamykane, więc troche się ucieszyłam, ze moje łożysko jest gotowe do porodu.
4 lutego poszłam do szpitala, ponieważ lekarz po tym wszystkim kazał mi sie położyc. Tam byłam obserwowana… Bałam sie bo moje łożysko naprawdę bardzo paskudnie wyglądało i nie wiedziałam czy do malucha wszystko dociera. Mój lekarz prowadzący stwierdził, że wszystko okej i tak ma być (dla niego to najlepiej jakbym chodzila w tej ciazy jak słoń… Miał mnie i moje dziecko gdzieś, nienawidze go za to wszystko)!! W koncu na jednym z obchodów porannych jeden z lekarzy (bardzo fajny gość) bardzo sie zdenerwował, że nie wywołano mi porodu (stwierdził ze powinnam mieć to dawno zrobione), powiedział, że mój stan jest taki, że muszą mi wsadzic cewnik. Jak powiedzieli tak zrobili. Latałam z cewnikiem cały dzień, rano odpadł mi czop, ale cewnik nadal był tam gdzie był. Rano o 8 miałam mieć kroplówke z oksytocyną. Mój mąż przyszedł juz o 7 aby mnie wspierać bo byłam bardzo zdenerwowana i płakałam ze strachu.
Poszlismy na sale porodową, tam okazało sie ze rozwarcie na 3-4 cm (myślę sobie „aa szybko pójdzie mam nadzieje”). Niestety bóle były okropne, kazali mi skakać na piłce, mój mąż wspieral mnie, trzymał za rękę, oddychał ze mną i widziałam jak się martwi o mnie. Wiedziałam że chcialby mi pomóc ale nie wiedział jak. Bóle były straszne, było mi duszno, krzyczałam na calutki szpital, położne były załamane, nagle zaczęłam mdleć na piłce.. Krzyczałam, ze chce jakieś leki przeciwbólowe, znieczulenie, cokolwiek, ale olali to wszystko. Płakałam, krzyczałam, ze chce cesarke. Minęła 8 godzina bóli, położna sprawdza jak idzie poród. Okazało sie, ze mam 5 cm rozwarcia…
Kątem oka zobaczyłam, że w kaczce są zielone wody. Byłam załamana, zalałam się łzami. Mój mąż zdenerwowany poszedł do lekarza i ustawił go do pionu. Ten przyszedł i dał i do podpisania kartkę, ze zgadzam się na cesarskie cięcie.
Ulżyło mi, cieszyłam się, ze zaraz ujrzę malucha i miałam nadzieję, że z maluchem wszystko ok.
Tak oto 7 lutego 2016 o godzinie 16:13 przyszedł na świat mój syn Michał. Ważył 3390g i dostał 10 punktów.
Życie nabrało sensu, nie mogłam się doczekać aż go przytule.
Po paru minutach już trzymałam w ramionach mojego malucha, a my razem z mężem cieszyliśmy sie naszym szczęściem.
Twój opis trzyma czytelnika w napięciu, przez cały czas. Ale wiesz co cieszy najbardziej? To, że wszystko dobrze się skończyło! :-)
Dużo zdrówka dla Michałka! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥