Dumna mama Klaudia z całego serca dziękuje lekarzowi, który robił jej ostatnie USG przed porodem. Dlaczego? Co takiego się zdarzyło? Przeczytajcie…
21.09.2015 r termin porodu. W nocy dostalam bóli z krzyża, ale że były one niezbyt częste i do wytrzymania to stwierdziłysmy z mamą, że poczekamy do rana. Około godz. 6:30 zabrałam torbę i pojechalysmy do szpitala. Zrobili mi ktg i okazało się, że nic nie zapowiada się, abym miała dziś urodzić na dodatek lekarz stwierdził, że poród można przenosić nawet do dwóch tygodni – zalamalam się, że będę musiała tyle leżeć w szpitalu. Mama musiała jechać do pracy, a ja zostałam sama. Ale już po paru minutach kazali mi iść na USG. Wszystko było dobrze dopóki znowu nie zaczął boleć mnie krzyż, a raczej odcinek lędźwiowy. Mimo, że ból był coraz silniejszy lekarz kazał mi wytrzymać, a gdy miał już kończyć coś go zaniepokoilo, okazało się, że mam za mało wód plodowych i pepowina jest dwukrotnie owinięta wokół szyi dziecka. Zawolali ordynatora który miał zadecydować co robimy. Kiedy mnie zbadał usłyszałam decyzję – na stół z nią.. W tym momencie wszystko zaczęło dziać się tak szybko, a ja nie do końca wiedziałam co się dzieje. Chciałam zadzwonić do mamy, ale nie było czasu. Kiedy szykowali mnie do operacji ordynator krzyczał, że musi to być juz zrobione, bo dziecku grozi zamartwica wewnątrz maciczna. Zapytałam co to znaczy i kiedy powiedział, że dziecko się dusi nie mogłam uwierzyć, nagle wszystko straciło sens. Kiedy byłam już gotowa dostalam zastrzyk w kręgosłup, głupiego Jasia i po chwili było po wszystkim. Wyjeli go, ale nie słyszałam jego płaczu, nic nie słyszałam, nawet go nie zobaczyłam. Zabrali go.. Po paru minutach słyszę, że godz porodu 11:01, chłopiec, waga 2900g, 52cm wzrostu i 9/10 punktów. Dopiero wtedy mogłam spokojnie odsapnac ;) kiedy przywieźli mnie na sale on już na mnie czekał. Z tego wszystkiego miał tylko mało tkanki tłuszczowej pod skórą i był wysuszony. Kiedy zadzwoniłam do mamy i zapytałam czy do nas przyjedzie ta się poplakala. Dopiero jak przyjechała i zrobiła mu zdjęcie mogłam go zobaczyć – był taki malutki, a kiedy mi go położyła obok i go przytulilam zaczęłam dziękować Bogu, że wszystko jest w porządku. I w tamtym momencie wiedziałam juz ze moje życie bez niego nie miałoby sensu! Teraz ma 3miesiące i jest moim małym promyczkiem <3 z całego serca dziękuję lekarzowi który robił mi usg, bo w sumie to dzięki niemu możemy być razem ;)
Uf dumna mamo, najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło!
Dużo zdrówka dla synusia! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥