Sylwia – kolejna dumna mama chciałaby podzielić się z nami swoimi porodowymi wspomnieniami. Zapraszam do lektury! :-)
Termin miałam na 9 maja, chcieliśmy bardzo z mężem urodzić w naszym szpitalu więc dokładnie pilnowałam terminów ostrego dyżuru. 6 maja o godz 5.20 wstałam do toalety i zaczęło się, odszedł mi czop śluzowy, zanim wróciłam do sypialni przyszedł pierwszy skurcz, obudziłam męża i mu mówię że się chyba zaczęło. na zegarku była 5.30 i mieliśmy pół godziny aby dojechać do naszego szpitala bo akurat tam był dyżur, wszystko w biegu, torby miałam już spakowane, zanim wyszliśmy z domu był kolejny skurcz (co 3-4 minuty). Pojechaliśmy. W szpitalu podłączyli mnie pod KTG i rzeczywiście, skurcze co 3 minuty, więc mnie na porodówkę. Położyli mnie na łóżko bo skurcze były już mocno bolesne, załatwianie papierów w między czasie, niedługo po tym pozwolili mężowi wejść. I tak leżałam, chodziłam a tu nic, skurczy było coraz mniej. o godz 12 lekarz stwierdził że tu się nic nie dzieje i trzeba mnie przenieść na patologię. Przeleżałam całą środę, czwartek. W nocy z czwartku na piątek nie spałam nawet 5 minut bo skurcze były już coraz mocniejsze, rano po badaniu okazało się ze rozwarcie miałam na 3 cm ale szyjka macicy zachowana mimo to znowu mnie na porodówkę, zadzwoniłam po męża ponieważ chciałam aby był ze mną przy porodzie, na porodówce podłączyli mi oksytocynę aby szyjka macicy się skróciła mija 10 minut i odeszły mi wody, kolejne 5 minut i badanie, mam 10 cm rozwarcia ale szyjka macicy dalej jest zachowana, zaczęły się skurcze parte, męczyłam się strasznie, mijały godziny i żadnego postępu. Mąż bardzo mnie wspierał. Była już godzina 14, byłam wykończona tak bardzo już chciałam urodzić i tulić maluszka do siebie! W końcu szyjka się skróciła więc zaczęliśmy przeć… i nic… o 14.45 przyszedł lekarz i stwierdził że nie dam rady urodzić sama bo mam za wąską miednicę i skończy się pewnie cc. W tym momencie było mi już wszystko jedno, chciałam po prostu aby ten ból już się skończył. I w końcu po 15 zabrali mnie na salę operacyjną, podali znieczulenie i o 15.30 usłyszałam najpiękniejszy płacz na świecie! Mój synek miał 3300 wagi i 54 cm długości i dostał od razu 10 punktów. Dziś ma już 2 miesiące i jeden dzień i jest naszym największym szczęściem!
Mimo, że poród nie zakończył się tak jakbyś tego chciała – najważniejsze, że synek urodził się cały i zdrowy!
Dużo zdrówka dla synusia! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥