Dumna mama Natalia – „krzykaczka” także postanowiła podzielić się z nami swoim opisem porodu. Jak to było w jej przypadku? Zachęcam do przeczytania :-)
Termin porodu miałam na 14 listopada 2012 r., wizyta kontrolna nie wykazała nic przepowiadającego poród, zostałam wysłana do domu. Kolejna wizyta 22 listopada godzina 17. Przed wizytą pielęgniarka podłączyła mnie pod KTG, z wynikiem powędrowałam do lekarza, po badaniu lekarz stwierdził 1 cm rozwarcia ale badanie KTG go zaniepokoiło, gdyż zaczął mi się stawiać brzuch i małemu spadało tętno po skurczu a nie przy skurczu, lekarz powtórzył badanie i wypisał skierowanie na porodówkę. Żeby było śmieszniej mężowi padł akumulator i musieliśmy dzwonić po mojego brata by się podpiąć kablami. Oczywiście gdy maż usłyszał, że dostałam skierowanie do szpitala to już cały zestresowany był, po mnie jakoś to spłynęło – to chyba przez ekscytacje bo jednak był to 8 dzień po terminie. Po pół godziny dojechaliśmy do domu, zabrałam spakowaną już torbę (dorzuciłam kilka drobiazgów) po drodze skoczyłam do sklepu i gdy dojechaliśmy na pogotowie kazano mi się przebrać w piżamę i oddać rzeczy mężowi po czym zabrano mnie na sale porodową, była godzina 20 -położna zapytała dlaczego lekarz mnie wysłał, odpowiedziałam iż maleństwu spada tętno po skurczu a nie przy. Podpieto mnie pod KTG. Z racji, że był to mój pierwszy poród wynajęłam położną, gdy zadzwoniłam do niej wesoło stwierdziła ” to jak już pani jest to rodzimy?” Pół godziny później była już w szpitalu ja nie czułam skurczy – KTG je widziało. O 21 czułam delikatne parcie wtedy położna zapytała czy robimy lewatywę – a że chciałam jej uniknąć podziałało na mnie to magicznie zaraz zaliczyłam wizyty w toalecie, przy 3 wizycie położna stwierdziła że to już czas na badanie. Miałam 8 cm rozwarcia – zaczęłam skakać na piłce, gdy zadzwonił telefon – to dzwonił kuzyn – student że słyszał że rodzę, a on z kumplami pije i wpadli na pomysł zrobienia sobie „bazy” jak za dzieciaka i że trzymają kciuki – na co odpowiedziałam tylko wybacz ale mam skurcz i zaczęłam krzyczeć (wyczytałam gdzieś że jeśli ma się ochotę krzyczeć i ma to przynieść ulgę przy porodzie to jest to wskazane), ostatecznie wylądowałam na materacu na kolanach gdzie po 15 minutach położna przebiła pęcherz i kazała mi się przenieść na fotel. Tam akcja potoczyła się w mgnieniu oka 3 mocne parcia i jest główka, kolejne i dnia 23 listopada (piątek)o 1:45 mój mały Fifi leżał mi na brzuchu. Wyszliśmy w niedziele a do tej pory dostałam ksywkę od położnych „Nasza Krzykaczka” .
Natalio, no gratuluję tak bezproblemowego porodu! :-)
Dużo zdrówka dla synusia! Na zdjęciu właśnie on ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥