Dumna mama Emilia podzieliła się z nami swoim opisem porodu. Zapraszam do lektury! :-)
Wszystko zaczęło się 18stycznia od odejścia czopu śluzowego ok. godz.14 – wtedy przeraziłam się, ponieważ zabarwiony był na kolor brązowo-czerwony. Dzielnie czekałam na jakieś skurcze albo bóle ale nic się szczególnego nie działo. Dalej bawiłam się w szycie literek z filcu dla Naszej malutkiej córeczki aż tu nagle bum! O godz. 18 odeszły wody płodowe, które niemiłosiernie się za mną sączyły – masakra! Po odejściu wód zaczęły następować skurcze z minuty na minutę coraz silniejsze. Pół godziny później znalazłam się w karetce w drodze do szpitala. Byłam przerażona sygnałem karetki, skurczami i tym, że za chwile być może zobaczę moją malutką księżniczkę :) Dojechałam na miejsce, przebrałam się w swoją piżamę, położyli mnie na łóżko gdzie podłączyli mnie pod ktg. Tego dźwięku nigdy w życiu nie zapomnę…strasznie mnie drażniło gdyż czułam, że rozwarcie jest już na tyle duże, że czuję już wychodzącą główkę. W tej chwili bardzo przydało się wsparcie chłopaka, który krzyczał do mnie, że damy radę, że poradzimy sobie. Tak naprawdę wszystko zaczęło się dziać od godziny 22 (przez ten czas zdążyłam pozwijać się z bólu, wyłączyć kilka razy ktg bo leżałam na boku oraz krzycząc wypełnić całą potrzebną papierologię, która się nie kończyła. Od 22 zaczęłam już przeć lecz niestety po tych skurczach nie miałam na tyle siły by ją wypchnąć raz a porządnie do czasu aż usłyszałam od położnej: ”dziewczyno! przyj! jeżeli nie urodzimy do godziny 23 to mała będzie wyciągana poprzez kleszcze” … – ZANIEMÓWIŁAM. To chyba najgorsze co usłyszałam przez ten czas pobytu tam w szpitalu. Nie mam pojęcia skąd wzięło się u mnie nagle tyle siły..popatrzyłam tylko na mojego chłopaka, złapałam go mocno za dłonie i wykrzyczałam moje ostatnie słowa: ”musimy urodzić do 23!”. Zaparłam się mocno nogami, pielęgniarki jeszcze mnie przetrzymywały, kolejna masowała brzuch i przyciskała go trochę aż tu nagle czuje ulgę! Główka już na zewnątrz – za moment cała reszta, odetchnęłam z ogromną ulgą….dawno nie czułam się tak ”lekko” i ”dobrze”. Nagle słyszę…słyszę płacz. Tak to ona! Nasza malutka kruszynka, która przez tyle miesięcy nas nie widziała. Usłyszałam głos chłopaka mówiącego: ”To dziewczynka! Mamy Naszą Lenkę!”. W głębi ducha ucieszyłam się bardzo na ta wiadomość choć nie potrafiłam z tego przemęczenia tego okazać. Położna położyła mi Malutką na brzuch, widziałam jej nosek, śliczne usteczka i oczka patrzące się niby na Nas. Byłam najszczęśliwszą na świecie dziewczyną i mamą w jednej chwili :) Potem zabrali mi małą żebym mogła trochę odpocząć i żeby lekarz mógł mnie zszyć. Usłyszałam z oddali tylko to: ” 4050kg i 57cm! śliczna duża dziewczynka” – byłam w mega szoku, że urodziłam tak duże pierwsze dziecko. Później przez 3 godziny miałam ją przy sobie. Nie mogłam się nią wraz z chłopakiem nacieszyć! Była taka słodka <3
Wczoraj (08.02.2014r.) Nasza Lenka właśnie skończyła 3 tygodnie i ma się dobrze.
A my jesteśmy dumnymi i szczęśliwymi jej rodzicami :)
Dumna mamo, kobiety przeważnie mobilizują takie słowa. Do tego wsparcie ukochanej osoby i jak widać – efekt gwarantowany!
Na zdjęciu mała Lenka. Dużo zdrówka! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥