Dumna mama Paulina podzieliła się z nami swoimi porodowymi wspomnieniami. Czy było tak jak to sobie wyobrażała? Przeczytajcie same! :-)
Termin miałam na 08.09.2014, 1 wrzesnia byłam na kontroli u lekarza i mowił że najpoźniej 8 mam polozyc sie do szpitala jezeli do tej pory sama nie urodze a to z racji tego ze mialam cukrzyce ciezarnych. Cala ciaze znosilam super do czerwca kiedy to zaczely sie upaly.. spuchlam doslownie cala. Wyniki byly ok poza infekcja ukladu moczowego, która i tak towarzyszyla mi cala ciąże.. mialam nadzieje ze urodze w koncowce sierpnia, ale niestety nie udalo sie. 8 wrzesnia tata z samego rana zawiozl mnie na IP. Tam oczywiscie papierkowa robota i polaczyli mnie pod ktg. Nie chcieli mnie przyjac na pddzial bo ani skirczy ani rozwarcia wiec po co, a na dodatek nie maja miejsc. Ale ja sie uparlam, bo juz chcialam urodzic mialam juz dosc tego wielkiego brzucha i calej tej opuchlizny. Decyzja kierownika oddzialu zostalam przyjeta. Czekajac na polozna ktpra zaprowadzi mnie na oddzial poznalam kobiete ktory byla juz tydzien po terminie. Polozyli nas razem na jednej sali na patologii ciazy. Mialam nadzieje ze jeszcze tego samego dnia wezma mnie na wywolanie porodu. Niestety szybko sie rozczarowalam. Przyszla polozna i podlaczyla wszystkim ciezarnym z sali KTG. U mnie nagle pojawyli sie skurcze co 3 minuty i wg aparatury silne tak ze brakowalo skali. Tyle ze ja ich nie czulam tak bardzo:) badanie i 1cm rozwarcia szyjka zgladzona. Kazali sie przebrac i po wenflon sie zglosic do poloznej i na porodowke. Przyszedl kierownik oddzialy zrobil usg zgadal i… kazal wracac na sale bo nie urodze dzisiaj. Ehh rozczarowanie po raz kolejny i skurcze ustaly. Na drugi dzien spacery po schodach. Nie wiem ile zrobilam kilometrow ale moze przeszlabym pol Polski;) i znow skurcze tym razem czulam je i to dosc mocno ale byly co 7 minut. Lekarz zbadal 2 cm i szyjka nie calkowicie zgladzona(poprzednia doktor zle mnie zbadala i sie pomylila) i znow decyzja ze dzisiaj nie rodze. Wsciekla wrocilam na sale i zadzwonilam do mamy sie pozalic. Mama powiedziala ze zna calego ordynatora szpitala i pojedzie z nim porozmawiac zeby jakos wplynal na termin indukcji porodu. W srode 10 wrzesnia przy obchodzie lekarz poprosil abym przyszla do zabiegowego. Zapytal czy chce dzisiaj urodzic bo mial rozmowe z szefem zeby mi dzisian „pomóc”. Wiec ja szczesliwa ze nareszcie dzisiaj zobacze swoja kruszynke! Telefon do mamy ze ide na porodowke i nagle bach! Przerażenie i slowa mamy w glowie „będzie ostro”. Roztrzesiona z nogami z waty poszlam na sale porodową. Jak dzisiaj pamietam kazda minute i wiele szczegolów a minelo prawie 5 miesiecy. Sala nr 3 wygodne lozko porodowe i pytania poloznej. Czy bede sama czy ojciec dziecka bedzie i nagle łzy.. że nawet w tej chwili jestem.sama. o 10 podlaczyli oksy skurcze po pol godz slabiutkie. O 12 zmiana wenflonu bo byl przytkany i zwiekszenie pompy i sie zaczelo. Bol taki ze myslalam ze doslownie lizne nieba… telefon do mamy placz i zal ze rodze. Ale po chwili zaczyna sie placz szczescia bo wiem ze to jiz dzisiaj! Hormony szalały a ja co chwile to plakalam to sie smialam. O 13:45 przebicie pęcherza płodowego i momentalnie 4 cm sie zrobilo znieczulenie i olbrzymia ulga. Jiz nie boli tylko przeszkadza silna chec parcia. 15 min po ZZO pelne rozwarcie i problem dziecko nie chce zejsc w kanal rodny. Polozne mnoe trztmaly a ja na stojaco znosilam kazdy skurcz. Nagle zrobilo sie na sali tloczno. Lekarze i ordynator i polozne i decyzja albo rodze albo CC. Nastraszyli mnie ze tetno dziecka spada. I tak na 2 skurczach o 15.30 na swiat przyszla moja mala.dzielna księżniczka! Od razu komentarz poloznej ze mala rodzila sie z lokciem pod brodą dlatego bylo tak ciezko. Mialam naciecie i zagrażające pęknięcie IV stopnia… łzy szczescia ze juz jest na swiecie. Ale czemu nie placze tylko kwili? Zabrali ja na badania a ja bylam.zszywana. telefon z oddzialu 10 pkt apgar 53cm i 3150g! I wtedy łzy poleciały jak grochy. Przyszedl lekarz i kazal.zadzwonic do mamy bo wydzwani na porodowke. O 17.30 przyjechala mama a ja nie moglam przestac plakac. To byly lzy ulgi i szczescia. Na połogu spędzilysmy 4 doby. Corcia miala podwyzszone crp i zoltaczke.w niedziele 14.09.2014 w urodziny mamy i rocznice slubu rodzicow wyszlysmy do domu:) a co najlepsze tego samego dnia co ja godzine pozniej urodzila ta kobieta co razem zostalysmy przyjete na patologie i lezalysmy na poloznictwie na lozkach obok! Teraz corcia jest okazem.zdrowia i rosnie jak na drożdżach. Cale 7500g szczescia:)
Paulino, gratuluję! Z opisu wynika że zarówno Ty jak i Twoja córcia byłyście bardzo dzielne! Tak trzymać!
Na zdjęciu maleńka córeczka dumnej mamy Pauliny :-) Dużo zdrówka i wielu powodów do uśmiechu! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥