Dumna mama Paulina podzieliła się z nami swoimi wspomnieniami. Jej córka to prezent na 24 urodziny :-) Zapraszam do lektury!
Nasz poród był niby planowany niby z zaskoczenia. Od dwóch tygodni leżałam już na patologii ze względu na drętwienie całego ciała i nie moc w rękach. Strach po stracie pierwszego maleństwa powodował że byłam cała zdenerwowana. Do tego wizja świąt w szpitalu nie napawała optymizmem. Wywołanie zaplanowane było na wigilię 2013. 23 grudnia w moje urodziny nie czułam się najlepiej. Ze względu na migrenę pół dnia przespałam. Ok godziny 15.00 przyszła położna że mam się zbierać na porodówkę bo jest wolne łóżko i podadzą mi oksytocynę. Nie cieszyłam się gdyż bardzo źle się czułam i wcale nie miałam ochoty na wysiłek.Wtedy chciałam by Zuzia jeszcze posiedziała troszkę w brzuszku. Nie było jednak odwołania. Położyli mnie na sali porodowej,podali oksytocynę, obok porody i krzyki takie że mąż robił się blady jak papier. Oksytocyna działała na początku słabo, póki położna nie zwiększyła dawki. I wtedy się zaczęło…. Ze skurczy co 15 minut dostałam takich co 2 minuty. Przyszła położna, zbadała mnie. Mąż z pytaniem wyskoczył czy żona dziś urodzi na co położna że tak bo właśnie odeszły mi wody i jest 5 cm rozwarcia. Za chwilę jednak małej zaczęło spadać tętno, przyleciał lekarz i powiedział że ze względu na dobro maluszka potrzebna jest cesarka, podpisałam dokumenty, położna założyła cewnik, mężowi kazali mnie rozebrać. Ogólnie wielki chaos, krzyk mój, męża i szybki transport na operacyjną. Nie pamiętam drogi na salę, tam zaczął się cyrk, nakłuli mnie, podali zewnątrz oponowe, położyli i chcą ciąć, a ja w krzyk że mnie boli, na co lekarz że to nie możliwe a ja się drę że jeśli jeszcze raz mnie będzie rozcinał to mu ten jego nożyk zabiorę i wyrzucę. Wtedy pielęgniarka że możliwe bo ta seria znieczulenia chyba trefna i nie ja pierwsza czuję….Zdecydowano o ogólnym. w ten o to sposób na świat przyszła Zuzanna 56 dł i 4180 kg szczęścia i najpiękniejszy prezent na moje 24 urodziny. Mąż widział ją pierwszy, krzyczała podobno tak że cała porodówka słyszała. Ale to nie koniec historii… Przewieziono mnie na salę o 21.00 o 22.00 zaczęłam się budzić, o 24.00 przywieźli mi moje szczęście i miałam ją do 4.00 wtedy kazali iść się umyć, ta co miała cesarkę wie co to za wysiłek. Wróciłam na salę, badania moje i szczęścia mojego, wszystko ok. 26 wypisali nas do domu byśmy coś z tych świąt mieli. Ale następnego dnia zaczęła się gehenna. Dostałam zapalenia pęcherza, dostałam leki, a na te leki uczulenia. Nie wiele brakowało do tragedii. Ale dziś jestem szczęśliwą mamą 9 miesięcznego szkraba który już prawie drepta i pięknie woła mamamamama :-)
Gratulujemy prezentu. Twoja córka wiedziała, kiedy wyjść na świat! I najważniejsze, że wszystko skończyło się dobrze :-) Życzę dużo zdrówka!
Na zdjęciu dumna mama Paulina i jej maleńka córeczka :-)
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥
Też urodziłam mojego kochanego orzeszka w moje 25 urodzint :) najlepszy prezent!! pozdrawiam dumna mama