Mój dzielny chłopczyk – opis porodu dumnej mamy Karoliny

Dumna mama Karolina opisała dla Was najważniejszy dzień w jej życiu. Dzień porodu jej syneczka – Arka. Łatwo nie było, ale oboje dali radę. Zapraszam do lektury!

10 września minie dwa lata a ten dzień pamiętam jakby to było wczoraj…piątek 7 września trafiłam do szpitala w swojej miejscowości, u mojego maleństwa podejrzewali wewnątrzmaciczne zahamowanie wzrostu a do tego miałam za mało wód płodowych więc kroplówki…weekend przeleżałam w szpitalu…a mój mąż pojechał do Częstochowy…10 września obchód lekarz bada kieruje do innego szpitala( w szpitalu w mojej miejscowości zaczęła się dezynfekcja porodówki) wybieram jednak inny…telefon do mamy…jedziemy do innego szpitala…wywiad, badania…ktg…dziecku spadło tętno…znów badanie…decyzja cesarka…znów telefon do mamy, do męża…mama w ciągu pięciu minut stała przy mnie…ja w szoku, płacze, boję się co będzie…zabrali mnie na sale gdzie miałam cesarkę… znieczulenie zewnątrz oponowe…od pasa w dół nóg nie czułam …pielęgniarka przeprowadza wywiad…data urodzenia moja męża…odpowiadam…miejsce urodzenia …na sali personel w śmiech ( nasza trójka ma to samo miejsce urodzenia)…wszystko zostaje w rodzinie mówi pielęgniarka…przyszedł lekarz z panią doktor…czuje jak lekarz naciska brzuch…już!!!- mówi…pytam dlaczego mały nie płacze…za chwilkę słyszę delikatny płacz mojego Skarba…zabierają małego na badania a mnie na sale…przyszła mama, pytam czy widziała Arka…poszła zobaczyć co robi mój maluszek…leży w cieplarce, rusza rączkami- opowiada. wieczorkiem przyszedł mój mąż, teściowa i szwagierka…męża wysłałam aby zobaczył co robi nasz synek…poszedł, zobaczył i opowiadał…gdy już rodzinka mnie opuściła przyszła pani pielęgniarka i przyniosła mi Arka…był taki malutki, leżałam i patrzyłam na niego, nakarmiłam go i zabrano mi go…na drugi dzień pozwolono mi już wstać z łóżka wiec jak oszalała chodziłam do Arka, który leżał w cieplarce jeszcze…na wizycie pani doktor powiedziała ze Arek urodził się owinięty pępowiną i było już z nim bardzo źle ale dał rade mój dzielny chłopczyk…po tygodniu opuściliśmy szpital

Mamo – z takiego synusia możesz być dumna! A on z Ciebie. Oboje daliście radę w tak trudnych chwilach.
A na zdjęciu nasz dzielny chłopak – Arek :-)

Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.

Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! 

Podoba Ci się?

Zobacz komentarze (2):

  1. Wiem co Pani przezywala. Ten strach o to co z dzieckiem…straszne uczucie ;( wiem z doswiadczenia co czuje matka w takiech chwili…dobrze ze wszystko sieskonczylo pomyslnie ;)

  2. No… Popłakałam się … z radości :) Przypomina mi to jak to było z moim porodem. 15 października ubiegłego roku trafiłam do szpitala bo zupełnie nie czułam ruchów mojego synka. Podobnie miałam bardzo mało wód płodowych. Wieczorem lekarz który uczestniczył w badaniu powiedział : „Ta ciąża jest do rozwiązania”. Następnego dnia wieczór lekarz prowadzący moją ciąze miał nocny dyżur. Zrobił mi USG stan wód się poprawił. Następnego dnia miałam być przewieziona do innego szpitala by tam urodzić jednak … Gdy o 6 rano poszłam na KTG nie wiedziałam jeszcze co wydarzy się za cztery godziny. Ale dalej… Po pierwszym KTG które nie było najlepsze miałam robione następne które było jeszcze gorsze. Nie wiadomo było jak wszystko się skończy. Jak na złość mąż miał rozładowany telefon. Około 9 godziny podczas drugiego KTG przyszedł do mnie lekarz prowadzący moja ciąże i powiedział : ” Pani Agato, tniemy.” Zaczęły się nerwy telefon do męża, ojca, teściowej i reszty rodziny. Dodam, że mąż chyba z radości urwał lusterko w naszym aucie… Przed 10 byłam już na bloku porodowym, ze względu na to, że nie dałam sobie zrobić tego znieczulenia musiałam być pod narkozą ( spałam). Mój synek urodził się 17.10.2013 o godzinie 10:10 :)
    (nawiasem mówiąc godzinę poznałam następnego dnia). Synek nie mógł zostać ze mną ze względu na to, że urodził się pięć tygodni przed terminem i był bardzo malutki bo ważył zaledwie 1800 gram. Ja wyszłam ze szpitala po czterech dniach od cesarki. Dziś Jaś ma już prawie 11 miesięcy i jest NASZYM NAJWIĘKSZYM SKARBEM :)

    Pozdrawiamy serdecznie Jaś z mamą :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *