Dumna mama Marika opisała dla nas swój poród. A był to poród nietypowy, bo jak już pewnie wywnioskowałyście po tytule, był to poród z użyciem kleszczy. Jesteście ciekawe jak to było? Zachęcam do przeczytania.
Przyszedł dzień wizyty u ginekologa było to dokładnie 7 listopada 2013 roku. Ginekolog stwierdził ,że jest rozwarcie na 2-3 cm i jest strasznie twardy brzuch. Dostałam skierowanie na 8 listopada do szpitala. Wstawiłam się do szpitala. Miałam zrobione KTG ….. a tam bardzo widoczne skurcze jeden po drugim. Przeleżałam sobotę i nic się nie działo Pani ginekolog, która przyszła na tzw. „obchód” stwierdziła, że jeżeli nic się nie wydarzy do poniedziałku to w poniedziałek wyjdę jeszcze do domu. W niedzielę około godz. 2 w nocy zaczęłam mieć bóle krzyża i podbrzusza. Nie mogłam spać z tego bólu, więc wyszłam przejść się po korytarzu. Położna, która była akurat na swojej zmianie zapytała mnie czy coś się dzieje , a ja, że raczej nie, więc wróciłam się położyć. Jednak ból nie ustępował i znów wyszłam na korytarz i stwierdziłam, że jednak coś się dzieje. Został wezwany lekarz. Okazało się, że mam rozwarcie od 3.5-4 cm i zaczął się poród. Trafiłam na sale około godziny 4 porodową, kazano mi chodzić, siedzieć na piłce. przyszły skurcze jednak jako pierwiastka nie potrafiłam tego robić raz wychodziło raz nie. Synek nie mógł dalej przejść utknął. Szybka decyzja lekarzy poród kleszczowy, bo na cięcie cesarskie było już za późno. Gdy weszła do mnie ekipa około 30 osób nie wiedziałam co się dzieje. Czułam strach i byłam przerażona. Jeden lekarz uszykował się z kleszczami drugi zaś zaczął uciskać łokciem brzuch by przesunąć mojego synka. Krzyczałam z przerażenia. Gdy położono mi go na brzuch odetchnęłam z ulgą. Czekałam na płacz mojego synka. Usłyszałam płacz. Synka zabrali do umycia , ubrania, zmierzenia, zważenia i podano mu tlen. Zostałam uśpiona do szycia. Mój mąż usłyszał od lekarza, że zadecydują o mnie najbliższe 24h. Po obudzeniu przetoczono mi krew. Mąż wszedł do mnie ze łzami w oczach, przytuliłam go i pocałowałam. Później przewieziono mnie do sali i czekałam by zobaczyć swego maluszka. Dowiedziałam się, że złamano mu bark pierwsze miesiące jego życia było trudno, ale daliśmy radę. Dziś ma 10 miesięcy i nie widać ani śladów po kleszczach ani nie ma problemów z barkiem :)
Dumna mamo, Twój opis jest naprawdę emocjonujący bo taki.. nietypowy. Najważniejsze, że Twój synuś urodził się zdrowy a po powikłaniu porodu kleszczowego dziś nie ma już śladu. Życzę dużo zdrówka maluszkowi!
A na zdjęciu właśnie synuś Mariki.
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥
Popłakałam się ze szczęścia:) Świetna historia :) Mój synek jest miesiąc starszy dokładnie dziś kończy 11 miesięcy :)