Dumna mama Kasia również postanowiła nadesłać do nas swoje porodowe wspomnienia. Zachęcam do lektury!
Witam wszystkich czytających ☺ chciałabym się podzielić opowieścią o swoim najpiękniejszym dniu, czyli o 12.01.2016. To była moja pierwsza ciąża i bardzo byłam szczęśliwa, że dzidziuś rośnie zdrowo a mnie omijają te słynne ciążowe dolegliwości. Termin miałam wyznaczony na 6.01 jednak nic nie wskazywało na to, że dzidziuś pojawi się na czas. 2 dni po terminie na kolejnym ktg zostałam skierowana na oddział ciąży powikłanej (ocp) z powodu wysokiego ciśnienia. Spędziłam na tym oddziale 4 dni bez oznak zblizajacego się porodu. 4 dnia, czyli właśnie 12.01 od rana miałam zły humor, było mi smutno bo dziecko nie śpieszyło się do wyjścia a ja już byłam wykończona, w końcu mieszkał we mnie nie lada lokator. Ok. południa lekarz zabrał mnie do zabiegowego na bardzo nieprzyjemne badanie odklejenia bieguna łożyska czy jakoś tak. W trakcie poleciały mi wody i wtedy się zaczęło. Skurcze na początku były nawet znośne i nieregularne. Od godz. 15 miałam skurcze co 10 min ale nie było odpowiedniego rozwarcia. Ok. 18 poszliśmy z mężem na porodówkę. Tam trafiłam na fantastyczną położną, która bardzo pomogła mi znalezieniu odpowiedniej pozycji i w uspokojeniu się. Gdy skurcze były coraz silniejsze mąż zapytał ją ile to jeszcze może potrwać. Położna zajrzała mi między nogi i oświadczyła że o godzinie 20 będzie po wszystkim. Potem wszystko działo się bardzo szybko, nie wiem kiedy było nacięcie ani ile osób przy mnie było bo miałam cały czas zamknięte oczy, ale w pewnej chwili zrobiło się nieciekawie, bo w najważniejszym momencie gdzie powinnam przeć jak najmocniej skurcze mi osłabły i była między nimi bardzo duża przerwa. Szybko podłączono mi oksytocynę ale nim zaczęła działać musieli wyciągać dziecko, które w dodatku zaklinowało się ramionkami. Czułam się jakby mnie rozciągali na jakimś kole bo 4 położne naciskały mi na kolana, po 2 na każdą nogę. W końcu dzidzia wydostała się na świat dokładnie o godzinie 20 :) Tak oto doczekałam się Basi- 3200 g i 54 cm słodyczy ? przypłaciłam to dużymi ranami w środku i dużym pęknięciem do pośladka, krwotokiem, anemią, nerwami i stresem, ale bez wahania przeszła bym przez to wszystko jeszcze raz dla mojej śliczniej rumianej i pulchnej kruszynki!
Cieszę się, że mimo wszystko dobrze wspominasz dzień narodzin swojej córeczki! Tak trzymaj dumna mamo!
Dużo zdrówka dla Basi! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥