Dumna mama Basia również postanowiła podzielić się z nami swoimi porodowymi wspomnieniami. Jak było w jej przypadku? Przeczytajcie! :-)
Postanowilismy z mężem, że nadszedł czas na dziecko, staraliśmy się tylko 3 miesiące. Od razu gdy tylko dowiedziałam się o ciąży poszłam na l4, mam specyficzna pracę i w ciąży raczej nie mogłam pracować. Początek ciąży tragiczny, wymioty, bóle, czułam się cały czas okropnie. W 13 tyg. Gdy zgłosiłam się na badania prenatalne dowiedziałam się, że dzidzia obumarla od 3 tyg. Lekarz stwierdził że żadnych objawów ciąży nie mogłam już czuć, a mi objawy odeszły dopiero z dniem zabiegu usunięcia. W szpitalu zostałam strasznie potraktowana przez lekarza ale nie będe już o tym pisać. Szkoda słów.
Mój ginekolog powiedział że jeśli wszystko ładnie się zagoi i będę gotowa psychicznie to po pierwszym okresie mamy się zacząć starać z mężem o dziecko to powinno się szybko udać. Udało po 3 miesiącach ?. rodzinie i znajomym oznajmilismy że jestem w ciąży dopiero po badaniach prenatalnych, bałam się strasznie że będzie tak jak z pierwszą ciąża. Wszyscy mi tłumaczyli, że okres 3 pierwszych miesięcy jest najgorszy, później jest już mniejsze prawdopodobieństwo poronienia ale ja i tak byłam chwilę spokojna, a później znowu straszne myśli. Nie mogłam się doczekać każdej wizyty u lekarza, a miałam je co 3 tyg. A pod koniec ciąży co tydz. Objawy ciążowe chyba wszystkie jakie można mieć, raz lepszy dzień raz gorszy. Ginekolog się super mną opiekował, skierowania na badania prenatalne i polowkowe do Olsztyna.
Od 30 tyg. Ciężko mi było chodzić, straszne bóle kości lonowych ,brzuch strasznie twardnial. Okazało się zw mam skrócona szyjke ale brak rozwarcia, w 34 tyg. Skierowanie do szpitala, ryzyko przedwczesnego porodu ale w szpitalu przebadali i stwierdzili, że sterydów dziecku dawać nie będą bo dobrze się rozwija, ja mam leżeć w domu i próbować wytrwać do 37 tyg. Leżąc tylko gorzej mnie wszystko bolało, więc od 37 tyg postanowiłam w miarę możliwości prowadzić normalny tryb życia ?. Tydz przed terminem w nocy zaczęły się skurcze, czekaliśmy z mężem, a to kąpiel a to masaże bo strasznie bolały mnie plecy. Skurcze coraz bardziej regularne, chodziliśmy na szkolke rodz więc nie panikowalismy, wszystko na spokojnie. Nad ranem jeszcze sprawdzenie torby, dokumentów itp. I nagle skurcze ustały. Dwa dni później miałam super dzień, energię, posprzetalam całe mieszkanie i nawet wybraliśmy się z mężem do znajomych na imprezkę. O 22 zaczęły mnie łapać skurcze ale bardzo delikatne, po północy wróciliśmy do domu, kąpiel i spać. Ale że skurcze lekkie były nie mogłam zasnąć i nagle złapał mnie straszny ból pleców. Wykrecalam się na wszystkie strony, rozciagalam ale ból był nie do zniesienia. Po 40 min. Ból ustąpił na parę min i znowu to samo. Skurczy już nie czułam tylko ten ból. Miałam rodzić w innym mieście ale, ze nie wiedziałam co mi jest pojechaliśmy na izbę przyjęć w naszym mieście. Po ktg Okazało się, że przez Skurcze krzyżowe nie czuje normalnych, rozwarcie na 1 cm i pora rodzić . Na sali porodowej meczylam się do 9 rano, rozwarcie doszło do 3 cm, skurcze regularne ale nie widoczne na ktg, lekarz stwierdził że za wolno to idzie i skurcze maleją więc damy kroplowke na przyspieszenie. Ucieszyła się strasznie bo brakowało mi już sił przez te bóle w plecach. Przyszła zmiana i inny lekarz stwierdził że mam jeszcze tydz do terminu więc zostaje na obserwacji i obejdzie się bez oksytocyny. Przez cały dzień co chwile ktg, skurcze słabe, rozwarcie się zatrzymało na 3 cm. Wieczorem dopiero zrobili usg i lekarz zobaczył,że jest mało wód plodowych więc jeśli przez noc się nie zacznie samo to rano o 6 będą wywoływać mi poród. Rano dosłownie po paru min po podłączeniu kroplowki dostałam skurczy, ból straszny, rozwarcie doszło do 4 cm, meczylam się dwie godziny ale nagle okazało się, że małemu tętno spada.decyzja, że mam leżeć bo wtedy jest wszystko dobrze, skurcze silne ale jak chodziłam to mniej bolało, a jak leżę to była tragedia. Ok 9 szybką decyzja, że jednak cesarka bo dalej tętno synkowi spadalo. Nie wiedziałam co się dzieje, szybkie podpisy na paru kartkach i już leżała na sali operacyjnej. Jedyna myśl to tylko, żeby synkowi nic nie było, bardzo się martwiłam ale parę min później już nasze dziecko było na świecie ?. GDY usłyszałam płacz wiedziałam, że jest z nim wszystko dobrze. ??????
Najważniejsze, że z maleństwem wszystko dobrze! ♥
Dużo zdrówka dla Twojego synusia! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥