Dumna mama Karolina również postanowiła podzielić się z nami swoimi porodowymi wspomnieniami! Zachęcam do lektury! :-)
Nie staraliśmy się z narzeczonym o dziecko. Gdy test pokazał wynik pozytywny,płakaliśmy. Szczerze nigdy nie wpadłam w taką histerie. Był to niepowtarzalny wybuch emocji. Jak się okazało oboje skrycie bardzo pragnęliśmy dziecka i był to spazm szczęścia w naszym wykonaniu. Obydwoje byliśmy przekonani,że będzie to synek Wojtuś. Musiał być w końcu tata mechanik i piłkarz bardzo pragnął nauczyć wszystkiego swego potomka. W 20tc okazało się,że w brzuszku mieszka córcia. Miał wtedy miejsce kolejny wybuch szczęścia. Ciąże znosiłam koszmarnie. Wymiotowałam do samego finału. Schudłam 8 kg,wpadałam w panikę,że nie dostarczam córce tego co powinnam. Każde usg było stresujące. Oddychałam z ulgą gdy tylko usłyszałam bicie serduszka,tak bardzo bałam się o moje maleństwo. Strach był spowodowany tym,iż mój brat stracił dziecko dwa miesiące przed wiadomością o mojej ciąży. Tak w strachu i radości, we łzach ze szczęścia, ze zmęczenia i ze strachu minęła cała ciąża. Dzień porodu pamiętam jak z jakiegoś filmu. Całkowicie straciłam poczucie czasu tego dnia. 6 marca 2017 o 7 rano obudziły mnie skurcze. Były na tyle dokuczliwe,że ciągle zmieniałam pozycje usiłując dalej zasnąć. Narzeczony ubierał się do pracy i mówi ” Chyba rodzisz. Jedziemy do szpitala”. Ja na to „Nie rodzę. Znowu mam przepowiadające. Przecież prawdziwe skurcze miały boleć,a ja jestem w stanie te znieść”. Jednak one nie dawaĺy mi spokoju. Poszłam pod prysznic. Nie przeszło. Pomyślałam sobie „Kobieto wkręcasz się”. Poszłam się położyć. Po minucie pobiegłam do łazienki i zobaczyłam krew. Mój mężczyzna właśnie miał wychodzić z domu. Krzyknęłam ” Jedziemy do szpitala! Krwawię.” Książkowo zajechaliśmy po wodę z ustnikiem i sucharki. W samochodzie miałam skurczę co dwie minuty. Gdybym czekała na odejście wód czy nawet czopa,którego wypatrywałam od 37tc , chyba urodziłabym w domu. Jadąc do szpitala miałam inne myśli, jakoś w to nie wierzyłam,że to już. Myślałam,że to kolejny fałszywy alarm i tylko się zawiodę. Szpital na szczęście mamy 5min drogi od domu. Wpadliśmy na porodówke i narzeczony krzyczy do lekarza,że mam skurcze co dwie minuty. Pan doktor na to,że to dobrze i zabrał mnie na ktg. Zostałam sama chyba na wieczność. Gdy już miałam wstawać do łazienki i odłączać się od urzędzenia przyszła pani położna. Kazała przebrać się w piżame. Przebrałam się i czekam. Zabrała mnie na sale,zbadała usłyszałam „5cm rozwarcia całkiem ładnie”. Kazała mi przejść do sali przedporodowej,to poszłam. Nie mogłam jednak ani usiąść ani stać. Chodziłam po korytarzu w tą i z powrotem. Wychodziłam do Marcina mówiłam „Kocie już nie mogę” i szłam dalej. Wzięłam prysznic i nic,nie pomogło. W końcu położna mówi „Pani wejdzie na salę”. Weszłam, choć byłam przygnębiona,że jeszcze nie chcieli wpuścić ojca dziecka do mnie,a przecież nie chciałam być sama. ” Może chce pani poskakać na piłce?” – „Nie,dziękuję”. Nie chodziłam do szkoły rodzenia,więc nie widziałam w tym sensu. „No skoro nie to kładż się dziewczyno sprawdzimy co i jak”. Chwila ciszy i słyszę „Zawołaj doktora mamy 10cm”. Nagle pojawił się przy mnie mój ukochany i wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wody odeszły. Jak już załapałam,co to skurcze parte to zrozumiałam,że czułam je od dłuższego czasu. Pięć razy parłam wykonując polecienia położnej i o 12.00 na pierś położyli mi istnego aniołka. „Widziałeś jaka piękna?”spytałam ukochanego „Najpiękniejsza”. Nasza Zuzanna Maria ważyła 2850g i mierzyła 51cm. Spędziłyśmy w szpitalu tydzień. Przez niedopatrzenie lekarza nie podano mi antybiotyku na dodatni gbs. Straszyli,że córka może mieć m.i.n zapalenie opon mózgowych,bo zaraziła się bakterią.Dostała od razu dwa antybiotyki i dzięki Bogu po tygodniowej kuracji całkowicie zdrową mogłam zabrać do domu. Kochamy najmocniej na świecie naszą Bąbelinke <3 Tata się śmieje,że nigdy nie zamieniłby jej na żadnego Wojtusia.
Nie zamieniajcie, bo dzieci to skarb, ale… możecie postarać się o Wojtusia :-) ♥
Dużo zdrówka dla Zuzanny! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥