Dumna mama Paulina również postanowiła podzielić się z nami swoimi porodowymi wspomnieniami. Zachęcam do lektury!
O dziecko staraliśmy się 3 lata. byliśmy przeszczęśliwi kiedy okazało się, że w końcu będziemy rodzicami. Ciążę zniosłam rewelacyjnie, a termin ustalono na 02.09. Małemu się jednak nie spieszyło dlatego do szpitala na patologię trafiłam dopiero 06.09 ze skurczami co 5 minut, które co jakiś czas ustawały. Następnego dnia lekarz postanowiła lewatywa i czopki naskurczowe. Popołudniu odczuwałam już pierwsze skurcze jednak myślałam, że to nie to, do godziny 22 gdy już nie mogłam wytrzymać z bólu przy skurczach co 3 minuty. Doktor jednak stwierdziła że tylko 2 cm rozwarcia i kazała mi iść spać (rozśmieszyło mnie to). Wytrzymałam tak do ok 2 w nocy, wtedy panie zdecydowały ze mam się spakować i zaprowadzą mnie na trakt. Tam mnie znów zbadano kazano mi iść pod prysznic, który okazał się zbawieniem. O 5 napisałam do męża, że się zaczęło i żeby przyjechał. Następnie posadzono mnie przy piłce na łóżku, skurcze się nasilały. Podano mi gaz rozweselający, który nic nie pomagał, a tylko powodował, że bardzo mi zasychało w ustach. Rozwarcie powiększyło się nie wiele. Ok godz 10 poprosiłam o znieczulenie. Z perspektywy czasu żałuję, akcja ustała więc podano oksytocynę przy czym ból zwiększył się po stokroć. Przez wrażenie, że kręgosłup łamie mi się na pół a narządy są rozrywane krzyczałam na cały oddział, a mężowi mało nie połamałam rąk. Od tamtej pory niewiele pamiętam, usłyszałam tylko hasło rodzimy, wtedy zbiegło się dużo osób,którzy zaczęli mnie badać niewiadomą ilość razy ale mi było wszystko jedno, bo i tak byłam na wpół przytomna. Godzina skurczów partych, ogromne bolesne nacięcie i pęknięcie, i 08.09 o godz 13.55 na świecie pojawił się Oskar 59cm i 4300g. Niestety momentu położenia mi go na brzuchu nie pamiętam. Mąż przeciął pępowinę, był w niebo wzięty, ja jeszcze musiałam przeżyć szycie (w środku bez znieczulenia) zewnątrz z miejscowych. Ciężki poród, otrzymanie dziecka zaraz po nim, nie możność zajęcia się nim we właściwy sposób oraz 3 tygodniowe dolegliwości bólowe (zapalenie) przyczyniły się do wystąpienia baby bluesa po powrocie do domu. Teraz jest już dobrze i oboje z mężem możemy cieszyć się naszym małym – wielkim szczęściem!!!
Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło i jesteś w stanie cieszyć się teraz swoim szczęściem!
Dużo zdrówka dla Oskara! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥