Dumna mama Kasia nadesłała do nas swoje wspomnienia porodowe. I mimo tego, że miała wtedy tylko 17 lat poradziła sobie doskonale… Zachęcam do lektury!
Mój pierwszy poród, mogę spokojnie powiedzieć, ze był taki, jaki chcialam. Mialam wtedy 17 lat, moj chlopak tak samo. Na poczatku bylismy przerazeni, ale wraz z pierwszym usg i rosnacym brzuszkiem nasze podejscie zaczelo sie zmieniac. :) Od początku ciąży często odwiedzalam szpitale. Pierwszy raz z powodu plamienia, które spowodowane było krwiakiem, drugi raz z powodu odwodnienia, nastepne kilka razy z podobnych powodow: omdleni, wymioty, biegunka. 6 tygodni przed terminem zaczal stawiać mi się brzuch. Chociaż były to bezbolesne skurcze, zdecydowaliśmy się pojechać do szpitala. Tam okazało się, ze mam 1,5 cm rozwarcia i skrocona szyjkę. Lekarz zdecydował wysłać mnie do szpitala w innym mieście, poniewaz w naszym szpitalu nie ma dobrze wyposażonego oddzialu dla wczesniakow. Bardzo nie chciałam lezec w szpitalu, ale cóż, jak mus to mus. Pojechalismy więc do jednego szpitala, tam mnie zbadali i okazało sie, ze sa juz 2cm. Jednak w tamtym szpitalu nie było wolnych miejsc. Ucieszyłam się, bo wygladal strasznie. Pojechaliśmy do kolejnego, tam stwierdzili 3cm (po 20 minutach), no i tam już zostałam. Dostawalam tabletki na wstrzymanie porodu. No i też dalej, przez kolejne 2 tygodnie kiedy przebywałam w szpitalu nic się nie działo. Przez nastepny tydzien w domu byl spokoj, zero oznak proodu. Jedynym problemem byla dokuczajaca rwa kulszowa. No i tydzien po wyjsciu ze szpitala w nocy obudzilam sie w nocy i poczułam, ze moj organizm chyba właśnie zaczal sie oczyszczać. W chwili wbieglam do lazienki. Przez resztę nocy tam zostałam, bo doskwierala mi biegunka i wymioty. Pojechalam rano do szpitala po konsultacji z moim lekazem prowadzacym, ktory jest najlepszym specjalista jak dla mnie. Tam postanowili mnie zostawic na jeden dzien na obserwacje, ale nastepnego dnia wrocilam do domu. Po kilku dniach znowu znalazlam sie w szpitalu z podejrzeniem saczacych sie wod plodowych i tak tez bylo. Zostalam w szpitalu na kilka dni, po czym znowu wrocilam do domu. wtedy nadszedl 1 listopada, od rana się śmiałam, ze musze dzis trzymać nogi razem, zeby nie urodzic, bo dziwnie byloby, gdyby dziecko urodzilo się w święto zmarlych. No i wykrakalam. Zostalam w domu sama z moja niespelna 7 letnia siostra, wszyscy poszli na cmentarz. Poczulam skurcze, mocniejsze niz te wczesniejsze, przepowiadajace. Liczylam odstepy miedzy nimi. Najpierw bylo to 12, 10 pozniej 7 minut. Zadzwonilam do mamy i chlopaka, ktory byl w innym miejscu, na ‚swoim’ cmentarzu. Chwile pozniej wszyscy w panice zaczeli wracac do domu. Wezwalismy karetke, ktora przewiozla mnie do szpitala. Tam okazalo sie, ze mam 6 cm rozwarcia, a szyjki praktycznie juz nie ma. Lezalam w bolach pod ktg, po 40 minutach lezenia polozna ponownie mnie zbadala- 8cm. Pojechalam na moja sale, po czym powiedzialam ze chce juz jechac na porodowke. Mialam wtedy juz ten kryzys. U mnie trwal od 7 cm do konca rozwierania sie szyjki, czyli stosunkowo krotko… Na porodowce polozna kazala mi troche sie powyginac, ale krzyczalam, ze juz nie moge, ze chce znieczulenie, wtedy ponownie mnie zbadala – 10 cm. No i sie zaczelo, kilka skurczow partych i jest… Najpiekniejsza istota na calym swiecie – moj synek. Dodam, ze przez cala ciaze nie wiedzialam, czy bede mama chlopca, czy dziewczynki. Tatus caly blady, po doswiadczeniach z porodu, na codzien twardy, niewzruszony facet pokazal lezki. Ale czemu tu sie dziwic… Choc byl na prawde w wielkim szoku, ze to nie dziewczynka, bo caly czas byl pewny, ze bedzie mial swoja coreczke tatusia. Ja czulam, ze bede miala synka. No i tak tez bylo. 3340g i 55cm :) sam porod trwal 30 minut, a minelo mi jak 10…chociaz nie wspominam milo pologu, bo zostalam nacieta tak, ze przed 2 tygodnie nie moglam chodzic, mialam siniaka na pol posladka, to mam nadzieje, ze moj drugi porod rowniez przebiegnie tak szybko. A to juz na 2,5 miesiaca. W tej ciazy nie mialam ‚przyjemnosci’ odwiedzac szpitali i bardzo sie z tego ciesze. A moj synek ma dzis 20 miesiecy i jest strasznie inteligentnym, malym lobuzem, ktorego kocham nad zycie <3
Dumna mamo – byłaś dzielna i obyś taka była przy drugim porodzie! Trzymam kciuki i życzę szczęśliwego rozwiązania! :-)
Dużo zdrówka dla Twojego inteligentnego łobuza! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥