Paulina – dumna mama zaserwowała nam opowieść o… swoich dwóch porodach :-)
A ja chciałam opisać swoje oba porody… tak szybciutko :) Obie moje ciąże były zagrożone ze względu na krótką szyjkę i rozwarcie, w drugiej ciąży dodatkowo zaczęło odklejać się łożysko… Ale zaczną od początku. Termin miałam na 5 listopada. To była moja pierwsza ciąża więc wszystko bardzo przeżywałam. Gdy tego dnia odszedł mi czop śluzowy z krwią mąż szybciutko zawiózł mnie do szpitala. Ze względu na to, że termin już powoli mijał podłączono mi oksytocynę. Była godzina 18. Rozwarcie na 1,5 palca. Skurczy brak. O północy lekarz stwierdził, że dzisiaj nic z tego nie będzie i żebym poszła spać. Następnego dnia od innego lekarza dowiedziałam się, że popełniono błąd bo za wcześnie odłączono kroplówkę i gdyby tego nie zrobiono to już bym miała maleństwo przy sobie. Zrobiono mi wszystkie badania, także usg na którym lekarz stwierdził że dziecko nie będzie ważyć więcej niż 3,5 kg. 7 listopada o 7 podłączono mi oksytocynę. O 10 zaczęły się bardzo bolesne skurcze na które nie pomagał ani sako, ani siedzenie, chodzenie, leżenie, nic. Lekarz przebił worek owodniowy i do dziś pamiętam słowa położnej, Pani Krysi, „musisz szybko urodzić, paskudne zielone wody, w dodatku mętne”. Byłam przerażona! Gdy zaczęły się skurcze parte było jeszcze gorzej, ból okropny. Żadna pozycja nie pomagała mi urodzić mojego szkraba. Usłyszałam jak położna powiedziała do lekarza, czy nie lepiej zrobić cc ale ten stwierdził że damy radę. W pewnym momencie tętno malutkiej zaczęło spadać wtedy lekarz po prostu wycisnął ze mnie dziecko. Moje Słoneczko miało sine rączki i nóżki, które były oplątane pępowiną, przez co dostało 9 pkt ale w tym momencie okazało się dlaczego było tak ciężko. Maja ważyła 4150g!!! Natomiast drugi mój poród był zupełnie inny. Wtedy już wiedziałam co i jak :) Moim lekarzem prowadzącym był lekarz który odbierał mój pierwszy poród dlatego sam powiedział, że rodzimy wcześniej żeby nie było takiej sytuacji jak poprzednio. Datę porodu miałam na 27 czerwca ale poród miał odbyć się 18 czerwca. Dzień przed tą datą byłam jeszcze na wizycie u mojego lekarza, który wymasował mi szyjkę aby poród zaczał się sam bez podawania oksytocyny. Rozwarcie również na 3 cm. Masowanie okropnie nie miłe ale podobno miałam urodzić tej samej nocy. Jednak gdy wróciłam do domu skurcze minęły, ból ustąpił. Więc poszliśmy z mężem na dłuuuugi spacer. I nic. Następnego dnia o 10 pojechaliśmy do szpitala. o 12 podłączono mi kroplówkę a o 16 przebito worek. Po czym lekarz wyszedł twierdząc że urodzę ok. 20. Więc dzwonię do męża „nie spiesz się”. O 16.30 zaczęły się skurcze parte o czym mówię położnej a ta że nie, ale gdy do mnie podeszła i zobaczyła co się dzieje szybko opuściła drugą część łóżka i zadzwoniła po lekarza i wtedy już na 100 % wiedziałam, że to już. Były 3 skurcze parte i miałam córcię przy sobie :) Wtedy mąż dzwoni do mnie z pytaniem co mi kupić do jedzenia a ja mu, że już urodziłam. Nie uwierzył mi, że tak szybko. Uwierzył dopiero gdy położna mu powiedziała :) Kaja ważyła 3850g. Gdybym poczekała do tego 40 tyg pewnie byłaby tak duża jak jej siostra :)
No, dumna mamo! Nic, tylko pogratulować opisu i oczywiście porodów. Tak trzymaj! :-)
Na zdjęciu oba skarby dumnej mamy Pauliny. Przesyłam milion uścisków i życzę dużo zdrówka! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥