Dumna mama Urszula również postanowiła podzielić się z nami swoją historią porodową. Zachęcam do lektury! :-)
Wyczekiwałam już porodu pomimo tego, że to jeszcze nie było po 40 tygodniu, tylko po skończonym 38. Byłam jakoś tak zmęczona tą ciążą, że chciałam urodzić i nie bałam się bólu, który nadszedł w piątek wieczorem 4 listopada.
Kiedy trafiliśmy na izbę przyjęć o północy, cieszyłam się, że to już. W piątek byliśmy tam już ze skierowaniem do szpitala. Groziło mi leżenie na oddziale patologii ciąży. Jak ja się cieszyłam, że akurat nie było miejsc, a lekarz dodatkowo powiedział, że jest rozwarcie i że mogę urodzić w weekend.
Poród trwał 10 godzin i nie był taki straszny. Pierwsze skurcze nie bolały wcale, potem akcja porodowa się spowolniła, że od 4-6 spaliśmy na porodówce – i gdzie tutaj 10 godzin? O ok. 8 podali mi oksytocynę, po dwóch godzinach zaczęła się druga faza porodu. Przyszedł wtedy lekarz, który miał mnie przyjąć na patologię i zrobił taką atmosferę, że do tej pory wspominam to z uśmiechem na twarzy. Mój mąż miał wtedy pełne ręce roboty – musiał trzymać mnie za głowę, mierzyć tętno i dodatkowo klikać na aparaturze „Ucisz” – cokolwiek to znaczy. Ten lekarz dziwił się, że on to wszystko ogarnia. O 10.07 po 17 minutach parcia wyszła na świat nasza Marysia. Położyli mi nasze maleństwo na brzuszku… jakie to cudowne uczucie… Minęły 2 tygodnie, a ja już pragnę mieć drugie dziecko – tym razem synka Arturka.
Tak trzymaj dumna mamo! Gratulacje!
Dużo zdrówka dla uroczej Marysi! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥