Dumna mama Wiktoria opisała dla nas swój pierwszy poród. W styczniu znów zostanie mamą, ale zanim to nastąpi… zachęcam do lektury! :-)
Wszystko zaczęło się 10 lipca 2013 roku, kiedy to o czwartej nad ranem obudziłam się na siku. Szybko skorzystałam z toalety i wróciłam do łóżka, choć mimo moich usilnych prób nie mogłam zasnąć. Odpaliłam komputer i zalogowałam się na swojego bloga, którego już aktualnie nie znajdziecie w sieci ;) Pisałam o tym, jak bardzo chciałabym już przywitać mojego synka na świecie. Kilka minut po piątej „coś” zaczęło ze mnie wypływać. Serce zaczęło mi szybciej bić, a uśmiech sam wypłynął na twarz. Zabrałam czystą bieliznę i gigantyczną podpaskę „od do” i pognałam do toalety sprawdzić, czy aby na pewno to wody płodowe się ze mnie sączą, i że nie popuściłam. Umyłam się dokładnie, nie spiesząc się. Wiedziałam, że mam jeszcze sporo czasu, dlatego rodziców (u których mieszkam do dnia dzisiejszego) obudziłam dopiero przed szóstą. Mój tata panikował, ale uspokajałyśmy go z mamą na wszelkie sposoby i powoli kończyłyśmy pakować moją szpitalną torbę. Do szpitala dotarliśmy pół godziny przed siódmą. Powoli zaczęło do mnie docierać… „Kurcze, rodzę!” Strach mieszał się z euforią. Wysyłałam tysiące esemesów do Pana Taty, do przyjaciółki i do wszystkich sióstr. Zostałam przyjęta na oddział i niemal od razu przyjęta na porodówkę. Podłączono mnie pod KTG i podano kroplówkę z oksytocyną. Płakałam ze szczęścia, kiedy słyszałam ten przecudny dźwięk bicia serduszka mojego maleństwa. Po dziesiątej zaczęły się bolesne skurcze. Chodziłam po korytarzu, żeby przyspieszyć trochę rozwarcie i skakałam na piłce (i podczas wstawania z niej zalałam swoimi wodami podłogę porodówki), ale to w niczym nie pomagało. Położna głaskała mnie po głowie i na wszelkie możliwe sposoby próbowała mi pomóc. Dostałam kilka zastrzyków przeciwbólowych i gaz. Miałam 1cm rozwarcia do 19. Zaczęłam tracić przytomność, dlatego podłączyli mnie pod tlen i wezwali anestezjologa, chcąc podać mi znieczulenie. Na chwilę przed wkłuciem lekarz ponownie mnie zbadał i jakież było jego zdziwienie, kiedy odkrył, że mam siedem centymetrów rozwarcia. I to rozwarcie stale rosło. Niedługo później miałam pełne dziesięć. Położna przygotowała łóżko, ponieważ rozpoczęły mi się bóle parte. „Przyj, kochana!”, poprosiła mnie położna, a ja byłam tak zmęczona i obolała, że ze strachu powiedziałam, że nie chcę przeć xD Mimo wszystko posłuchałam jej rad. O godzinie 20:05, 10 lipca 2013 położyli mi na brzuchu małe zawiniątko z wielkimi dłońmi, patrzące z zaskoczeniem na krzątających się dookoła nas lekarzy i położne. Moje 3710g i 56cm szczęścia :) Synek dostał 10/10, a ja płakałam, że jest tak piękny i idealny i że to ja go stworzyłam :) Aktualnie moje maleństwo lada dzień skończy dwa latka, a już w styczniu zostanie dobrym (mam nadzieję) starszym bratem.
Dumna mamo, wiesz czego Ci życzę? Abyś za pół roku swój drugi poród opisała nam w równie pozytywny sposób.
Dużo zdrówka dla synka i rosnącego w brzuszku braciszka ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥