Dumna mama Agnieszka również postanowiła podzielić się z nami swoją historią. Zachęcam do lektury!
Mój poród, jak i cała ciąża nie był kolorowy, ze względu na wcześniejsze poronienia. Bałam się, gdy dowiedziałam się o tym ze jestem w ciąży. Bałam się tego ze po raz kolejny mogę ja stracić. Na szczęście trafiłam na cudowną panią doktor, która zajęła się nami cudownie od samego początku. Dostałam leki na podtrzymanie, witaminy i do pierwszych badan prenatalnych byłam szczęśliwa. Po pierwszych badaniach okazało się ze moje maleństwo będzie a raczej jest chore na zespół downa. Zalecono mi amniopunkcję a wcześniej wykonanie badania krwi. Na badanie krwi zgodziłam się i na wyniki czekałam około 2 tyg. Po tym czasie zadzwoniono do mnie i omówiono na amniopunkcję, na którą się nie zgodziłam ze względu na ryzyko. Szczerze nie wzięłam tych badan na poważnie i nie przejęłam się nimi tak bardzo. Kiedy nadszedł czas na drugie badanie prenatalne inny lekarz potwierdził diagnozę i zaproponował ze usunie ciążę, żebym się nie męczyła. Tak to ujął. Wyszłam od lekarza trzaskając drzwiami – nigdy w życiu nie usunęłabym ciąży. Do dnia rozwiązania bałam się, wiele nocy przepłakałam, ale pokochałam córkę tak bardzo, że nie wyobrażałam sobie życia bez niej i pomimo wszystko byłam gotowa ja urodzić i wychować. Duże wsparcie otrzymałam od swojej pani doktor, która ciągle mnie pocieszała i mówiła, że malutka napewno będzie zdrowa jak rybka. Termin porodu był wyznaczony na 25 stycznia lecz moja kruszynka postanowiła przyjść na świat 8 stycznia. Dzień jak codzień zaczął się od porannych mdłości choć już dzień wcześniejszy dawał mi do zrozumienia, że coś się dzieje. 8 stycznia o godzinie 12 pojechałam z mężem i mamą do szpitala, gdyż bałam się, że coś się dzieje. Moja mama pocieszała mnie ze to napewno nie poród bo bym raczej płakała z bólu a nie śmiała się jak głupia – hehe. Dojechałam do szpitala. Tam po badaniach okazało się, że właśnie rozpoczęła się akcja porodowa. Miałam zaplanowaną cesarkę na 20 stycznia, ale wykonano ja 8. Na cesarskie ciecie czekałam na korytarzu. Od godziny 13 do godziny 20. Bóle były już tak silne że nie miałam siły stać czy siedzieć. Na sali porodowej dostałam znieczulenie w kręgosłup, po kilkukrotnym wbijaniu igły udało się podać znieczulenie. Byłam tak bardzo zmęczona i zapomniałam całkiem o tym ze dziecko ma się urodzić chore. Gdy usłyszałam pierwszy krzyk dziecka od razu poleciały mi łzy z oczu a gdy zobaczyłam małą, nie chciałam się z nią rozstawać. Amelia urodziła się zdrowa – tak była zdrowa jak rybka. Ważyła 4180 kg i mierzyła 56 cm. Dziś ma 10 miesięcy, jest zdrowiutka, jest bardzo ruchliwym dzieckiem, raczkuje, wspina się, „rozmawia”. Kocham ja najbardziej na świecie. Nawet nie chce myśleć co by było gdybym usunęła ciąże, tak jak proponował mi lekarz. Nigdy bym tego nie zrobiła i nie żałuje swojej decyzji. Poród nie był łatwy ze względu na ból niestety po prośbach o coś przeciwbólowego nie dostałam nic – kazano czekać. Do dziś pamiętam, że trochę cierpiałam ale bólu jaki mi towarzyszył nie pamiętam :)
I tak trzymaj dumna mamo! Dobra decyzja!
Dużo zdrówka dla przeuroczej Amelki! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥