Dumna mama Kinga postanowiła podzielić się z nami swoimi dwoma opisami porodu! :-) Zachęcam do lektury!
Był grudzień, narzeczony wrócił ze spotkania z kolegami z dawnej szkoły i ku mojemu zdziwieniu oświadczy, że chce mieć dziecko.. Pierwsza reakcja, wow szok.. poszlam do lekarza, bo chcielismy „świadomie” zajść w ciąże, niestety okazało si, że bez leków obniżających prolaktynę ciąży nie będzię.. Do tej pory dziękuję Bogu, że postawił na mojej drodze młodego lekarza z powołania.. Był dokładnie 5 dzień lutego 2015r. Lekarz kazał wziąć ziołowy lek aby w miarę naturalnie obniżyć prolaktynę.. do dziś pamiętam jak powiedział „proszę brać lek rzez 2 miesiące to spotkamy się już w ciąży”. Jakie było moje zdziwienie gdy dokładnie 1.5 miesiąca po wizycie okazało się, że już jestem w 4 tc. Tydzień później z plamieniem trafilam do lekarza, ktory nie dość, że wśmiał metody mojego lekarza to powiedział ” proszę się nie przyzwyczajać do tego stanu, ja ciąży nie widzę na USG, prawdopodobnie dojdzie do poronienia” do tej pry pamietam te słowa, a córka niedlugo skończy dwa latka. W marcu wizyta u mojego lekarza i nerwy uspokojone, dziecko rozwija się dobrze.. słychać cudne serduszko.. Ciąża przebiegała super, brak dolegliwości ciążowych, nic tylko chodzić w ciąży.. w 20tc podczas nawet krotkich spacerów ból brzucha stawał się nie do wytrzymania, diagnoza.. skracajaca sie szyjka i możliwość przedwczesnego porodu, którego termin miał wypadać na 12.11.2015.. Wszyscy, lekarz i położne zgodnie twiedziły że urodzę jeszcze w październiku.. jednak córka uparcie siedziała w brzucu a termin minął.. W dzień irodzin narzeczonego pojechaliśmy do jego rodziców do innego miasta, tam dostałam nadciśnienia 150/100.. Decyzja o szybkim dojeździe do szpitala w mieście zamieszkania teściów.. trafiłam na patologie ciąży, Boże do tej pory mam traume myśląc o tym szpitalu.. zero pomocy ze strony kogokolwiek.. No ale po kolei.. na patologie trafilam 15.11 o godzinie 18, a ż była to niedziela to nic nie zrobili, czekali na decyzje ordynatora. Rano 16.11 decyzja – wywołanie porodu żelem.. wtedy jeszcze nie wiedziałam co mnie czeka.. O 9 rano aplikacja żelu i czekamy.. o 10 zaczęły się skurcze.. o 16 były już bardzo silne ale rozwarcie tylko na pale, więc to jeszcze nie to.. od 24 bólu chodziłam po ścianach, jak się okazało również „waliłam głową w mur” i to dosłownie.. o 1 zbadał mmie lekarz i stwierdził, że kobiety takie jak ja nie powinny mieć dzieci bo maja niski próg bólu i słabą psychikę.. eh taki lekarz sie trafił.. o godzinie 4 rano 17.11 czułam że coś ewidentnie jest nie tak.. z racji bólu i wysokości łóżka zaczęłam krzyczeć, że zaraz urodzę.. po 30 min przyszła położna, jakie było jej zdziwienie gdy leżałam na łóżku pełnym krwi i wód, jak sie okazało nie była to ich nawet połowa.. szybka decyzja o przewiezieniu na porodówkę i telefon do narz3czonego, zeby przyjehał bo bez niego nie rodzę. O 5.00 narzeczony dotarł, na łóżku odeszła mi reszta wód.. zielonych wód.. na co lekarz miał komentarz ” to Pani wina, bo Pani wyła z bólu”.. świetnie.. może niech sam spróbuje rodzić… na tak przoczonym łóżku, zmarznieta leżałam do 6.00 do zmiany położnych.. jakie było moje zdziwienie, gdy wreszcie trafiłam na położą z powołania, pomogła mi urodzić i o 8.25 córka była z nami
Choć z tego wszystkiego przeoczułam moment wyskoczenia dziecka i lekarz mówi do mnie (ordynator- miły człowiek) proszę nie przeć córka już się urodziła.. ale jak, kiedy, czzemu nie płacze ? Po kilku sekundach jest, slyszę ją.. tata przeciął pempowinę a ja chcę rodzić łożysko i tu kolejne zdziwienie, już je urodziłam.. ok.. łatwo poszło..zostało szycie krocza, tu było ciężko bo lekarz się uczył. Czekałam na pomiary córki.. urodziła się z wagą 3630g i długa na 56cm.. 10/10 punktów, 2godziny kangurowalam, narzeczony dzielnie siedział z nami i głaskał to Julkę, to mnie.. po przewiezieniu na sale od.razu chodziłam a edy e co mnie bolało po porodzie to ręka i głowa od uderzeń w ścianę o czym kompletnie nie pamietalam.. po 2dobach miałyśmy wyjść do domu.. ale mał nie.zrobiła smółki i prawdopodobnie ma coś z układem pokarmowym.. swiet ie co jeszcze.. na USG jednak wszystko ok.. po kolejnym badaniu corki decyzja ze zostajemy :( na szczęście wieczorem pojawiila sie kupka, chhba nigdy tak sie nie ucieszylam na jej widok ;) nastepnego dnia wyszlysmy i tak minely prawie dwa lata, a w miedzyczasie na swiecie pojawil się Michałek, urodzony 01.11.2016 a wiec nie caly rok pozniej :) ten poród jednak był szybki, ostatniego października o 23.przyjęli nas na oddział a 1.11 o 4.35 synek wyszedł, ak się potem dowiedziałam wyszedł barkiem do przodu ( na supermana) i owiniety pempowina.. przyszedl na swiat w 38tc z wagą 2960g i 51cm.. same parte trwaly 7min dosłownie 3 razy zdażyłam przeć i synek był mai, zabrali go jednak na oględziny, wystraszyli mi już wtedy męża, bo mały miał wybroczynyna twarzy po owinięciu pempowiną a neonatolog patrząc na niego stwierdziła” o Boże jakie wybroczyny, będzie ciężko”. Po kilku dniach zeszly ale lezeliśmy w szpitalu 7 dni ze względu na żółtaczkę. Co śmieszne, to to, że była ona na takim poziomi, ze 5 dnia powinien wyjsc synek do domu, bo za niska do leczenia byla.. lekarz 7 dnia stwierdzil ze juz dawno w.domu powinnam byc z synkiem.. wiec nas wypisal i cale szczescie ;) po tym porodzie rowniez nic mnie nie bolalo i od razu chodzilam..
Porod naturalny to najlepsze co moze spotkac kobiete, bol sie zapomni, a bliskosc z dzieckiem po porodzie to nieocenione,cudowne doznanie.
Gratulacje Dumna Mamo! ♥
Dużo zdrówka dla Twoich pociech! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥