Dumna mama Alicja również postanowiła podzielić się z nami swoimi porodowymi wspomnieniami. Zachęcam do przeczytania… :-)
Był piątek, razem z moim narzeczonym wybraliśmy się do jego sióstr, skąd przez następne dwa dni miałam udawać się na uczelnię. Gdy dotarliśmy na miejsce, przywitano nas grillem. Była gdzieś godzina 22, kiedy w żartach oznajmiłam ukochanemu, że coś chyba zaczyna się dziać, a mój organizm się powoli zaczyna oczyszczać… złapała mnie biegunka. Do terminu miałam jeszcze dokładnie 16 dni ☺ chłopak stanikował – nie powiem, a uspokoił się, jak przetłumaczyłam mu, że jeszcze czas. Rano – uczelnia, powrót – znów grill. Szwagry, szwagierki, siostrzeńce, znajomi ☺ wszyscy jednogłośnie i głośniej ‚Zuzia wychodź już, Zuzia ileż można czekać, no Zuzia chcemy Cię już zobaczyć’ – śmieszki heheszki. Niedziela, godzina 8:26 ‚Kochanie, zaczęło się, odeszły mi wody’. Do dziś dziękuję koleżance, która namówiła mnie, żebym wszystkie egzaminy zaliczyła w sobotę ☺ szpital, badanie, KTG, stres. 200km od domu, 200km od szpitala w którym mam rodzić. Zero wszystkiego. Zero wyprawki dla mamy. Zero wyprawki dla Maluszka. ‚Spokojnie może Pani jechać, żadnego rozwarcia, nawet główki nie ma w kanale rodnym, to się skończy cesarką’. Miliardy myśli w głowie, stres, strach przed cesarką. Tak bardzo chciałam jej uniknąć. Po konsultacji z moją panią ginekolog i położną, razem z narzeczonym podjęliśmy decyzję – jedziemy do naszego szpitala. Po drodze szybkie zakupy, żebym miała najpotrzebniejsze rzeczy dla siebie, resztę dowiedzie mi tata. Godzina koło 15, byliśmy na miejscu. Badania, KTG – nic, to samo co 6 godzin wcześniej. Zmieniło się tylko tyle, że byłam o 6 godzin bliżej do cesarki. Przerażało mnie to. Jeszcze większy stres, kiedy zorientowałam się, że nie miałam żadnego planu ciąży i najważniejszych zajęć ze szkoły rodzenia, potrzebnych w pierwszych dniach życia mojego Maleństwa ? Była godzina 2 w nocy, położna podała mi antybiotyk (paciorkowiec), przy okazji KTG, nic, żadnych skurczy… byłam już załamana. 4:13 pierwszy miesiączkowy ból, taki jak przez ostatnie tygodnie. 6:15, położna zabrała mnie na porodówkę na badanie. Coś jakby się ruszyło 3-4 cm, będzie cesarka, proszę się powoli szykować. 6:26… mam jeszcze czas… o 7:00 miałam obudzić mamę. 8:00 tuliłam w swoich ramionach swoją Zuzię. Moją najukochańszą córeczkę, który wywróciła moje życie do góry nogami. O 6:37 byłam pod prysznicem z regularnym skurczami, a o 7:25 na porodówce. Zuzia urodzona dn. 6.6.2016 o godzinie 8:00, 3260g i 56cm szczęścia, które na świat przyszło siłami natury. KOCHAM KOCHAM KOCHAM ❤
Pozytywna historia, gratulujemy!
Dużo zdrówka dla Zuzi! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥