Dumna mama Asia również nadesłała do nas opis narodzin swojego maleńkiego szczęścia. Zachęcam do lektury! :-)
Z mężem zaraz po ślubie chcieliśmy starać się o dziecko. Po odczekaniu 3 miesięcy od odstawienia antykoncepcji hormonalnej wzięliśmy się do dzieła i.. udało się za pierwszym razem :)
Dość wcześnie, bo w 5 tygodniu ciąży (5 września) domyśliłam się, że coś jest nie tak, bo dziwnie się czułam, poleciałam do przychodni na betę hcg, bo na testach ciążowych druga kreska wychodziła praktycznie niewidoczna. Męża poinformowałam jak już miałam wyniki – był wniebowzięty, ale nie do końca wierzył, że to już. Na pierwszym usg, gdy usłyszeliśmy serduszko, coś w nas pękło i oboje wyszliśmy z gabinetu zapłakani.
Cała ciąża przebiegała prawidłowo, mało przybierałam na wadze, co mnie i lekarza cieszyło, bo mam nadmiar tłuszczyku ;) W połowie ciąży dowiedzieliśmy się, że pod sercem noszę synka, razem z mężem wybraliśmy imię Michał. Całą ciążę, mimo, że byłam na L4, to byłam aktywna, remont w domu nie pozwalał odpocząć. Dzięki temu ominęły mnie opuchnięte nogi i bóle pleców. Termin mieliśmy na piątek 13 maja. Cała rodzina trzymała kciuki, żeby Michaś nie urodził się dokładnie w terminie, bo będzie pechowy. Ja zaś się śmiałam, że Michałek zrobi wszystkim na złość i urodzi się w terminie! No i wiele się nie pomyliłam, 13 maja o 3 w nocy odeszły mi wody. Ale skurczy i bóli brak. O 9 rano pojechaliśmy z mężem do szpitala, bo baliśmy się, że wda się jakaś infekcja. Od 11 rano byłam podpięta pod ktg, skurczy zero, bóli zero, rozwarcie na 1,5cm, o 15 podłączono mi oksytocyne, skurcze się pojawiły, ale nie były bolesne ani silne, rozwarcie po 5 godzinach dalej takie samo.. cały czas kazali mi leżeć, bo bali się, że pępowina wypadnie. O 22 położna mnie zbadała, rozwarcie na 2 cm, szyjka wysoko i twarda. Zawołała lekarza, który widząc, że ja już padnięta od tego ktg (nie odłączono mi go ani na minutę) i leżenia dał mi 3 opcje. Albo odłączamy kroplówkę i od rana zaczynamy od nowa, albo zostawiamy kroplówkę i męczę się dalej – może coś się jeszcze rozwinie- albo cesarka. On nic nie sugeruje, decyzja należy do mnie. Jako, że ja już miałam serdecznie dość, poprosiłam o cesarkę. O 22.30 mieli mnie zabrać na cięcie, ale były dwa pilniejsze przypadki do cesarskiego cięcia i musiałam czekać. Przed 1 w nocy zabrano mnie biegiem na sale, nie zdążyłam nawet zerknąć na męża a już byłam na sali operacyjnej. Przesympatyczny anesteziolog mnie znieczulił, stał przy mojej głowie i opowiadał co się będzie za chwilę działo. Gdy malucha wyciągali ze mnie, czułam jak mną szarpią na prawo i lewo, wszyscy nagle zszokowani – okazało się, że Michałek był 3,5 raza owinięty pępowiną! Jak tylko powiedzieli, że duży chłopak, to zaczął płakać z całych sił :) Michaś urodził się o 1:25, ważył 3700g i mierzył 58cm, dostał 10 pkt w skali Apgar. Przyłożono go mi tylko na chwilę do twarzy i zabrano do inkubatorka, żeby nie zmarzł i do mojego męża :) Co działo się ze mną później pamiętam jak przez mgłę, byłam tak wyczerpana i otumaniona lekami które mi podano, że nie do końca wiem co się działo. Jutro mój synek kończy 2 tygodnie, jest przesłodkim aniołeczkiem, który płacze tylko, jak jest głodny. W nocy wstaje tylko raz, więc daje rodzicom pospać :) A wczoraj obchodziliśmy pierwszy dzień matki, synek kupił mamusi perfumę :)
Nie chciałam rodzić przez cesarkę, ale dobrze, że ostatecznie na nią się zdecydowałam, bo skończyłoby się to pewnie źle. A cesarka nie taka straszna, szybko dochodzę do siebie :)
3,5 raza?! To dużo… Grunt, że wszystko dobrze się skończyło!
Dużo zdrówka dla uroczego Michasia! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥