Dumna mama Paula również podzieliła się z nami swoimi porodowymi wspomnieniami. Zachęcam do lektury! :-)
Termin porodu miałam na 19.04.2016 rok. Było już po terminie, 21 kwietnia miałam wizytę u swojego lekarza prowadzącego. Byłam na niej z samego rana, lekarz powiedział, że mam 4 cm rozwarcia i jestem przygotowana do porodu. Kazał wrócić do domu i gdyby coś się działo niepokojącego to jechać do szpitala. To był czwartek. Gdyby nic się nie działo, we wtorek miałam zgłosić się na wywoływanie porodu. Na każdym zapisie KTG miałam mnóstwo skurczy tyle, że żaden z nich nie był dla mnie odczuwalny. Wróciłam do domu po wizycie, około godziny 10 zaczął boleć mnie brzuch… Pomyślałam, że to normalne po badaniu ginekologicznym. Zajęłam się starszą córeczką, około godziny 13 dostałam, regularnych skurczy co 6 minut. Do szpitala mamy 30 km. Zadzwoniłam po męża, że musimy jechać bo chyba się już zaczęło. Zabrałam spakowaną walizkę i pojechaliśmy. W szpitalu byliśmy o godzinie 14. Nie chciałam mieć rodzinnego porodu, również mój mąż nie był na to zdecydowany. Szłam nastawiona pozytywnie po pierwszym moim porodzie bo wspominam go bardzo miło, ale mój uśmiech z twarzy tego dnia znikał z minuty na minutę. To był ból, którego nigdy wcześniej nie miałam okazji przeżyć nawet przy pierwszym porodzie. Skurcze były bardzo bolesne, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Położna zbadała mnie i powiedziała, że o godzinie 19.00 moja córeczka będzie już przy mnie. Spojrzałam na zegarek, godzina 17.30… Mam się męczyć jeszcze do 19.00 ??? Czas ciągnął się w bólu w nieskończoność. Mój mąż jednak postanowił dotrzymać mi towarzystwa, żeby czas mi szybciej płynął. Cieszyłam się z jego obecności. Wybiła godzina 19.00, położna zbadała mnie. Córeczka nie mogła przedostać się w kanał rodny. Przebili mi wody płodowe. I o godzinie 19.05 moja Marcelinka (4050 g, 60 cm) była już na moim brzuchu ! Wcale nie taka mała jak wskazywało USG. Tak się pchała na świat, że wsunęła się w kanał główką z dwiema rączkami na raz i tak też się urodziła !!! Gdy ją zobaczyłam, zapomniałam o całym bólu, który mi towarzyszył tego dnia. O tym, że mimo nacięcia również popękałam co sprawiało jeszcze więcej bólu ! Mój dzielny mąż obserwował wszystko z niedaleka. I mimo, że oboje nie chcieliśmy porodu rodzinnego to dziękuję mu z całego serca, że jednak postanowił mnie wspierać tego dnia. Jest najwspanialszym mężczyzną jakiego znam ! Mogę teraz już spokojnie stwierdzić, że jestem spełnioną mamą i żoną cudownych córeczek i kochanego męża ! Bo Dziecko jest chodzącym cudem, jedynym, wyjątkowym i niezastąpionym. ♥
Ale poród zafundowała Ci córeczka :-) Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło!
Dużo zdrówka dla Marcelinki! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥