Iza, to dumna mama, która postanowiła podzielić się z nami wspomnieniami z dość traumatycznych narodzin jej dzieci, bliźniaków. Zachęcam do przeczytania jej wzruszającej historii!
W listopadzie 2011 roku dowiedziałam sie, że pod moim sercem są jeszcze dwa bijące serduszka.Wraz z mężem byliśmy przeszczęśliwi bo i w tym roku pobraliśmy sie po prawie 8 latach bycia ze sobą. Naszej radości nie było końca. tym bardziej iż z powodów zdrowotnych miałam małą szansę że kiedykolwiek zostanę mama.
Jak by tego było mało to pierwsi termin porodu wypadał w dniu urodzin męża.
Ciąże przechodziłam tragicznie. Wymiotowałam całe dni, tygodnie,…przez pierwsze trzy miesiące spadłam ze swojej wagi 15 kg!
Bałam sie o dzieci ale wszystkie badania wychodziły książkowo. Od początku było wiadomo że spodziewamy sie parki.
Potem zaczęłam wracać do swojej wagi i przybierać. Dzieciątka też rosły jak na drożdżach.
Pod koniec stycznia 2012r trafiłam do szpitala z podejrzeniem odchodzenia wód płodowych,ale okazał się to fałszywy alarm.
Mogliśmy tylko czekać na rozwiązanie.
Nie myśleliśmy, że będzie ono tak dramatyczne…
27 marca 2012r późnym wieczorem dostałam plamienia- strasznie sie przeraziłam. Pojechaliśmy szybko do najbliższego szpitala sprawdzić co się dzieje. W szpitalu po zbadaniu personel stwierdził, że nic złego sie nie dzieje. Gdyby nawet szpital nie ma sprzętu by uratować dwójkę takich wcześniaków. Usłyszeliśmy ,że jeżeli chcemy być pewni jedzmy tam gdzie odbierają porody bliźniacze. Tylko nie mówcie że byliście wcześniej tu.
I tak zrobiliśmy. Wsiadliśmy w swoje auto i pojechaliśmy do kolejnego szpitala.
Tam w trakcie badania dostałam takiego krwotoku, ze tylko przenieśli mnie na kozetkę i odrazu zawieźli na blok operacyjny.
Przez cc przyszły na świat nasze wcześniaki w 29 tc. Tylko wtedy na sali operacyjnej usłyszałam ich płacz…potem długo ich nie widziałam. Przez prawie trzy miesiące leżały na neonatologii i na oiomie. Nie mogliśmy ich dotykać, kangurować,..nic.Bardzo nas to bolało. Sama siebie obwiniałam.
Teraz wiem, że łożysko mi sie odkleiło, i przede wszystkim ze to pierwszy szpital powinien mnie transportować karetka, że mogliśmy stać z boku inkubatorów i patrzeć tylko dlatego że dzieci były w bardzo ciężkim stanie.
Skutkiem powikłań okołoporodowych, niedotlenienia i wylewów krwi do mózgu nasze bąble chorują na Mózgowe Porażenie Dziecięce.
Jak w tedy nie mogliśmy nic zrobić tak teraz mamy pełne ręce roboty…
Są z nami ;)
Dumna mamo, czego mogę Ci życzyć? Chyba tylko dużo siły i wytrwałości oraz dużo, dużo miłości ♥
Dużo zdrówka dla Twoich skarbów! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥