Dumna mama Nela nadesłała do nas opis swojego porodu. Nie było tak, jak sobie wymarzyła, ale… Przeczytajcie same! :-)
Na początek zacznę, że tak naprawdę nie bałam się porodu. Zawsze powtarzałam, że my-kobiety, jesteśmy do tego stworzone. Każdy fragment mojego ciała mówił mi, że na pewno dam radę, nie może przecież aż tak bardzo boleć (może..sto razy bardziej..i jeszcze sto razy bardziej). Termin miałam na 5 kwietnia, więc na Wielkanocys siedziałam jak na szpilkach, bo przecież w każdej chwili mogłam zacząć rodzić.. No cóż, mijały dni, kolejny..a mój lekarz twierdził, że dopóki nie zacznę rodzić, to nie powinnam się zgłaszać do szpitala (?!). Czułam się już fatalnie. Bolał mnie każdy kawałek ciała- a mialam go wiele, bo do porodu szłam z wagą 109kg (+30kg od zajscia w ciążę). Do szpitala zgłosiłm się 10.04.2013. Moją położną była znana i lubiana w moim mieście- P. Krysia, oddzialowa Położnictwa i Ginekologii. Od razu się mną zajęła- badała, masowała szyjkę itd. Ni cholery..nic nie działało. Jedynie bolało tak bardzo, że mdlałam na fotelu. Na oddziale przeleżałam do 15.04.2015. Rano, po obchodzie, kazała się wykąpać, zrobiła lewatywę i zabrała na salę porodową. Nie było wyjścia- oksytocyna i jazda. Po podaniu oksytocyny, skurcze nastąpiły momentalnie. Była 7.30 rano- Mama zaraz przyjechała (chciałam żeby była przy mnie). Chciałam tylko zaznaczyć, że w momencie podania okaytocyny, miałam rozwarcie na 2 palce!! Zaczął się koszmar. Słyszałam, że skurcze przy podaniu oksytocyny są mocniejsze- nie miałam naturalnych, więc ciezko mi się odnieść. Jednak jestem w stanie zaryzykować stwierdzeniem, że ból był nie do opisania- nigdy wczesniej nie czułam takiego parcia na coś, z czego nie ma wyjścia (cały czas rozwarcie na 2 palce). Po 9 rano odeszły mi wody, usiadłam na piłce i zaczęłam się na niej ruszać. Już wtedy byłam w strasznym stanie. Przestawałam oddychać, zaczynałam mdleć. Ok 11 polozyli mnie na fotelu porodowym. I tyle pamiętam. Obudziłam się w momencie, kiedy Pani dr podawala mi tlen, drugi lekarz robil badanie ginekologiczne, a trzy inne położne patrzyły na mnie z niedowierzaniem (ale trzymając za rękę, ocierając pot z czoła i wspierając). Godzina 12- zapytali moją Mamę czy wyraża zgodę na CC. Ja nie bylam w stanie nic mowic. Pojechałam na CC i za 15 min mialam Maje na rękach. Do samego konca Maja parła. Przy 2 palcach rozwarcia.. Koszmar. Przez to urodziła się z trójkątną główką ;) Ile mam, tyle porodów. Mój był koszmarny i nigdy w życiu nie chciałabym znów rodzić siłami natury. Teraz jestem w srugiej ciąży, Zuzia przyjdzie na świat pod koniec maja. W zeiazku z komplikacjami przy pierwszym porodzie, dostalam wybór- naturalnie czy cc. Wybrałam CC. Dla swojej i dziecka wygody. Nie mogę się już doczekać :) Mimo wszystko, zawsze powtarzam, że poród naturalny jest najlepszy- każda kobieta powinna spróbować. Jesteśmy do tego stworzone. Czasem coś szwankuje i potrzebne jest cc, ale rodźcie naturalnie ;)
Pozdrawiam Mamy ;)
Dumna mamo – nie ważne w jaki sposób urodzone są nasze pociechy – najważniejsze aby były zdrowe! :-)
Dużo zdrówka dla Majeczki – ślicznotki ze zdjęcia! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥