Dumna mama Joanna podczas porodu usłyszała: „co Ty pier******? Już po wszystkim?” Kto wypowiedział takie słowa i dlaczego? Przekonajcie się same!
Wszystko zaczęło się 11 czerwca. Trafiłam do szpitala 7 dni po terminie, z nadzieją że za chwilę wszystko się zacznie! Niestety tak nie było, badanie wskazało że rozwarcie jest dopiero na 2 cm, wody płodowe nie zmieniają koloru, więc lekarze każą czekać i czekać i czekać.. Chodzić po schodach, spacerować nie lezec. I też tak było, przeleciałam wszystkie możliwe oddziały szpitala, biegalam po schodach od -1 do 5 piętra i nic! Minął jeden dzień i kolejny i kolejny! W końcu poniedziałek 15 czerwca, w szpitalu pojawia się mój lekarz prowadzący. Zakładają mi balonik! Następnego dnia trafiłam na porodowke! Dostaje kroplowke, mija 1 godzina i kolejna a boli jak nie było tak nie ma. Płakałam bo byłam już zla sama na siebie, położna powiedziała że tylko lekarz zdecyduje co dalej.. O godz 12 przyszedł doktor, powiedział że jest już 12 dni po terminie i musimy coś zrobić.. Płacząc mowilam że nie chce cesarski! On pocieszajac mnie powiedział że to ostatecznośc! Dlatego przebił mi wody płodowe i w ciągu 5 minut dostałam straszne bóle, położna usmiechajac się powiedziała”teraz widać że coś cię boli..” po godzinie byłam już tak strasznie zmęczona że poprosiłam o kąpiel.. O godz 16 zaczęło się parcie! Byłam wykończona, głodna a zarazem szczęśliwa że za chwilę moja kochana córeczka będzie że mną.. Lekarze pomagali mi przec ponieważ skurcze były częste a krótkie. Zanim zaczęłam przec skurcz odszedł.. Musieli mnie naciac, opadlam z sił! O 16:20 dostałam ostatni skurcz i udało się! Moja królewna jest obok mnie! Mam ją na brzuchu, jakie to wspaniałe uczucie, od razu odzyskała wszystkie sily. Podczas gdy mnie opatrywali ja słuchałam co mówiły położne na temat mojej Izy! Lekarz twierdził że dziecko nie będzie miało dużej wagi, a tu proszę prawie 4kg z niedowierzaniem pytalalam położnej czy się nie pomyliła.. Najlepszy był jednak w tym wszystkim mój mąż.. Oczywiście na czas porodu był w pracy 70 km ode mnie.. Dzwoniąc do niego z informacja że naszą córeczka już jest z nami uslyszalam „co Ty pier******? Już po wszystkim?” ? rozbawiło mnie to ! Chwilę później trafiłam na sale po czym przynieśli mi Ize! Po godzinie 18 na sale wpadł mąż, wziął mała na ręce, przytulil po czym po jego policzku spłynęła łza.. Mimo bólu, długiego wyczekiwania to był mój najpiękniejszy dzień w życiu!!!!
Końcówka Twoich wspomnień spowodowała, że na moim policzku pojawiły się łzy… Wzruszająca historia!
Dużo zdrówka dla Izuni! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥