Dumna mama Edyta przyznaje, że gdy pisała swoje wspomnienia, jej oczy wypełniały się łzami… Czytając jej opowieść, łzy także cisną się do oczu… Co takiego wzruszającego jest w tej historii? Zobaczcie same…
Termin miałam na 27 grudnia 2014 ,ciąża przebiegała dobrze wg lekarza prowadzącego, ale strach i tak był gdyż wcześniej poroniłam trzy razy ,miałam już synka ale z mężem chcieliśmy mieć dwójkę, los chciał że pod sercem nosiłam córeczkę więc szczęście było ogromne. 10 listopada zaczął mnie boleć brzuch ,myślałam że to macica przygotowuje się do porodu (tak mówił lekarz na wizycie kontrolnej ),trochę się denerwowałam bo ból nie przechodził. W nocy z 11 na 12 zaczął się skurcz jeden długi nie przerywający, na początku lekki. Zawiozłam synka do przedszkola ,pojechałam do ZUS-U ale tam już nie wystałam i wróciłam z bólem do domu ,nawet śniadania nie dokończyłam, ból się nasilał, nie pomogła nawet nospa. Zadzwoniłam do męża i z płaczem mówiłam żeby po mnie przyjaciół i zawiózł na pogotowie bo nie wytrzymam z bólu
Tak też się stało. Z pogotowia zabrano mnie odrazu na oddział, najpierw ginekologiczny gdzie próbowano powstrzymać poród ,jednak nic to nie dało, ból był okropny nikomu nie życzę. Z ginekologi zabrano mnie na porodówkę, tam na łóżku pękła mi macica ,dostałam krwotoku, pielęgniarki biegały jak opętane, pytałam prawie nieprzytomna co się dzieje nikt mi nie odpowiadał. Zabrano mnie na salę operacyjną po drodze też nie obyło się bez przeszkód, ktoś windę zatrzymywał. Jak już dotarliśmy na blok byłam już pół przytomna, zgody podpisywałam krzyżykiem bo już nie byłam w stanie całym nazwiskiem .Pierwsze pytanie jakie zdałam po przebudzeniu to co z dzieckiem, zapewniano mnie że to silna dziewczynka i wszystko jest ok, wtedy jeszcze nie wiedziałam konkretnie co się stało. W drugą dobę po porodzie przyszedł do mnie ordynator z całą świtą i oznajmił mi że pękła mi macica a moja niunia była w jamie brzusznej i znalazł ją dopiero gdy poruszyła rączka albo nóżką,już dokładnie nie pamiętam i że przyjechałam na oddział w ostatniej chwili ,chwilę potem mój mąż został by wdowcem a synek sierotą. Córeczka dostała 6 punktów w skali Apgar. Leżała w inkubatorze,miała podawany tlen.Teraz za trzy dni kończy 8 miesięcy i jest słodką kochaną kruszynką. Do tej pory jak czytam wypis ze szpitala to łzy cisną mi się do oczu ,mogło nas już nie być
Niełatwa historia. Niełatwa. Czytając, łzy cisną się do oczu. O krok od tragedii… Ale dumna mamo daliście radę – Ty, córeczka i cała Twoje rodzina! I tak trzymać!
Dużo zdrówka dla pociech! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥
Z macicą komplikacje są okropne…ja od razu po urodzeniu dziecka mialam wynicowanie macicy stracilam duzo krwi i potworny bol…operacja ehh tak więc rozumiem jak nikt inny :* szczęscia życzę!!! :*