Dumna mama Karolina nadesłała do nas swoje wspomnienia. Wszystko poszło dobrze, poza jednym… Ale więcej nie zdradzę – zapraszam do przeczytania! :-)
To był mój drugi poród w odstępie 1,5 roku. Wiedziałam czego się spodziewać, także z niepokojem spojrzałam na zegarek, gdzie widniała godz. 14:00 dnia 29.04, wtedy miałam pierwszy skurcz. Mąż był w firmie 60 km od domu, byłam sama z córką. Pierwsze co, skończyłam pakować torbę i zaczęłam dzwonić. Udało mi się zwerbować brata, aby został na noc, gdybym musiała jechać na poródwkę. Każdy wiedział i w razie czego był gotowy, że będę dzwonić w nocy. O wpół do pierwszej stwierdziłam, że pojadę na porodówkę, pomimo, ze skurcze były nieregularne, ale częste. Wzięłam torbę, wsiadłam do auta i pojechałam. Miałam 2 km. Puste drogi, dla mnie nic nadzwyczajnego. Na miejscu, okazało się, ze główka wysoko, rozwarcie na jeden palec, ale miałam zostać. O 5 już nie umiałam wytrzymać więc skierowana zostałam na trakt porodowy. I tam już poleciało szybko. Skurcz co 10, 8, 5 min… O 7 zdążyłam zadzwonić do męża i z płaczem mu powiedzieć, że rodzę, a on, że jest w drodze i mam poczekać… No cóż nie udało się. O 7:25 powitałam na świecie Adasia po ledwie kilku parciach. Było znaczne szybciej niż przy pierwszym porodzie, położne super, tylko tego męża brakowało…
No, poród czas toczy się bardzo szybko, można by rzec, za szybko… Ale najważniejsze że Adaś urodził się cały i zdrowy :-)
Na zdjęciu maleńki Adaś! ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥