Dumna mama Beata opisała dla nas swój całkowicie naturalny poród. Myślicie – to możliwe? Sprawdźcie! :-)
Planowana data porodu minęła, a ja zaczęłam się niepokoić. Trzy dni po terminie zgłosiłam się na badanie do szpitala- zostałam uspokojona dobrym stanem córeczki oraz dobrym stanem łożyska. Rozluźniłam się, przestałam myśleć i miałam ochotę na wielkie porządki w domu, bo na indukcję miałam zgłosić się za kolejne 3 dni. Jednakże jeszcze tej samej nocy z 2 na 3 kwietnia 2015, obudziły mnie pierwsze skurcze. Była godzina 2.00, byłam skołowana, bo nie wiedziałam jak odczuwa się skurcze- nie miałam szansy doznać skurczów przepowiadających. Po godzinie obudził się mąż i zaczęliśmy się zastanawiać czy to już… Mijał czas, a my liczyliśmy odstępy, bo uznaliśmy, że sprawy trawienne możemy odrzucić. Od godziny 5 miałam już regularne skurcze, ale co 10 minut… Minęła godzina 8.00 i zdecydowałam się że zadzwonię do mojej położnej. Poleciła mi wypić mocną i bardzo słodką herbatę, a do tego zażyć tabletkę rozkurczającą- jeśli to fałszywy alarm, powinno przejść. Próbowałam później spać, ale w odstępach nieco krótszych niż 10 minut wciąż wyrywał mnie ze snu skurcz. I tak przez caaaaały długi dzień! Brałam prysznic, jedliśmy śniadanie, później obiad- każda z czynności co chwila była zawieszana, a ja milkłam, gdy czułam falę bólu. Ostatecznie o godzinie 18.30, gdy już nie mogłam wstać z łóżka, mąż zabrał nas do szpitala. Ale to nie koniec! Bo okazało się że jesteśmy dopiero na etapie 4 cm rozwarcia! Tak więc zaczęło się chodzenie po schodach, spacerki po sali i korytarzach. Około godziny 21.00 wskoczyłam do wanny z hydromasażem- niesamowite udogodnienie, można powiedzieć, że nawet poczułam się zrelaksowana i przestałam myśleć o skurczach. Rozwarcie postępowało, a ja straciłam już rachubę czasu. Gdy wychodziłam z wanny, rozpoczynały się już skurcze parte. Zanim doszłam na salę porodową, zahaczając jeszcze o toaletę, chyba z 10 razy klękałam na podłodze i wydzierałam się w niebogłosy. Całe szczęście, że akurat byłam jedyną rodzącą. Moja położna była niesamowicie pomysłowa i proponowała mi coraz to nowe pozycje, byle nie leżeć jak placek. Wtedy zupełnie odleciałam. Jedynie dłonie męża i słowa położnej trzymały mnie na tym świecie. Zaczęłam opadać z sił i domagać się określenia ile mi jeszcze zostało. Nikt nie był mi w stanie powiedzieć. Nagle na sali pojawiło się mnóstwo osób, ale nijak nie powiązałam tego z faktem, że za chwilę na świecie pojawi się nasza córeczka. Okazało się że jestem typem niesfornej pacjentki, która jest tak silnie związana z instynktem, że prze bez opamiętania ;) Toteż gdy już wreszcie urodziła się główka, barki i reszta ciałka to były już sekundy :) Córeczka była już u mnie na brzuchu, głośna, jeszcze sina i z całą czupryną włosków :) Urodziła się o 1.05, czyli właściwie 23 godziny po tym, gdy poczułam pierwsze skurcze :) Uważam, że należy mi się medal maratończyka, choć mam świadomość, że są kobiety, które rodziły znacznie dłużej. Tym bardziej jestem dumna, bo dałam radę zupełnie sama, naturalnie, bez leków i innych „wspomagaczy”. I tak nasza Kinga przyszła na świat 4.04.2015 roku- nasza (wcale nie taka- 3600g, 54 cm) mała pisaneczka, a było to w Wielką Sobotę. Dopiero kilka dni po porodzie, gdy pierwsze emocje już opadły, a ja wróciłam do świata, rozmawiałam z położną. Okazało się że ktoś tam u góry czuwał nad córeczką, bo pod koniec porodu pojawiły się problemy, które zapowiadały zakończenie poprzez cesarkę (wahania tętna, zielone wody, a po fakcie pępowina wokół szyi i niemalże całkowicie odklejone łożysko…), ale zdaje się dzięki opatrzności wszystko dobrze się skończyło :) Obecnie kończymy 4 miesiąc, ważymy 6,5 kg, mamy uśmiech od ucha do ucha i baaaardzo silne płuca, gdy czegoś chcemy ;) Pozdrawiam wszystkie Dumne Mamy :) Jesteśmy WIELKIE!
Tak, tak – wszystkie dumne mamy są WIELKIE! Gratuluję całkowicie naturalnego porodu! ♥
Dużo zdrówka dla Kingusi!
Na zdjęciu to właśnie malutka ona. Natomiast dziś wygląda już tak: KLIKNIJ, ABY ZOBACZYĆ ♥
Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.
Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥