Urodziłam dziecko w karetce pod Izbą. Nie oddychało… – historia dumnej mamy Natalii

Dumna mama Natalia opisała dla nas swoją niezwykłą historię. Niezwykłą, bo wszystko w tej historii jest nieco inne niż zawsze, w opowieściach… Ale przeczytajcie same…

Pierwsza ciaze poronilam w 15tc.dokladnie 26.maja 2015r. W pazdzierniku zdecydowalismy sie na kolejna probe (nie bylam pewna czy jestem gotowa psychicznie ale zgodzilam sie sprobowac). I udalo sie:) zaszlam w ciaze. Wszystko ladnie przebiegalo do momentu az nie zaczelam delikatnie krwawic (wspomnienia wrocily, strach w oczach, obawa) wieczorem ok.23 w nocy 12.12.2015r.wezwanie karetki, trafienie na oddzial. Po tygodniu wyszlam z nakazem ciaglego lezenia.po swietach poszlam na kontrol, bylo lepiej. Ale musialam sie oszczedzac- wyrok byl od poczatku ciazy – ciaza zagrozona, nie ma pewnosci czy donosze, czy nie poronie, czy nie urodze za wczesnie.
wszystko zaczelo sie ukladac sie bardzo dobrze. Zero dolegliwosci, zero nudnosci i  wymiotow. Bylam szczesliwa ze wszystko jest dobrze, ze jednak donosze i maleństwo bedzie cale i zdrowe.
az tu nagle 15 maja 2016r.przed godzina 17-sta dostalam biegunki i wymiotowalam – sadzilam ze to jakis wirus, poniewaz i meza w ciagu dnia „pogonilo”.
Chcial wezwac karetke ale ja mowilam „nie, to tylko biegunka, dzwon do Pani Uli (mojej ginekolog) i powiedz jakie mam objawy i czy nalezy sie tym martwic. Dodzwonil sie i powiedziala zeby jechac na izbe.
Juz maz dzwonil do znajomego aby po nas przyjechal i nas zawiozl. Kolega nie odebral (jak sie okazalo byl w pracy). Az mnie zagle zlapal okropny bol z dole brzucha tak ze nie moglam chodzic. Maz bez wachania zadzwonil po pogotowie, ja lezalam na lozku i zwijalam sie z bolu. Nie wiedzialam ze to moze byc poczatek porodu. Toz to dopiero 30 tydzien ciazy! Wszystko bylo w porzadku. Za tydzien mialam isc na USG. Gdy karetka przyjechala z doktorka to w domu porod sie zaczal, najpierw urodzilam pecherz (czyli jak sie okazalo – dlatego wody mi nie odeszly). Ratownicy razem z mezem szybko mnie na kocu przeniesli na lozko i do karetki. Wlaczenie „bomb” i jazda do szpitala (oddalonego o ok.5 km).
Gdy karetka juz podjezdzala pod izbe ja urodzilam dziecko. Nie oddychalo, reanimowali je.
Ja bylam w szoku, nie wiedzialam co sie dzieje, nie moglam zadnego slowa z siebie wypowiedziec. Przylecial lekarz z izby, nie wiem kiedy zabrali dziecko. Pozniej mnie zabrali na oddzial aby „wyczyscic” macice i dac leki. Gdy wiezli mnie do windy, maz wszedl na izbe (przywiozl go moj wujek). Tylko powiedzialam do niego „urodzilam”.
Gdy juz po wszystkim ja bylam na sali nakryta dwoma kocami (trzeslo mnie z zimna) mialam w glowie tysiace mysli, nie wiedzialam co mam mowic, nie wiedzialam co z moim dzieckiem , nie wiedzialam czy zyje, czy nie. Nic nie wiedzialam.
Jest teraz wtorek (17.05) i wiem, ze mam bardzo silnego synka. Na wlasnym oddechu, ale jest wspomagany (ma podlaczony aparat do noska aby jego oddechy byly glebsze), dostaje leki dozylnie. Gdy sie urodzil wazyl 1200g i mial 40cm. Skali apgar nie okreslili poniewaz nie urodzil sie w szpitalu tylko w karetce.

Mozna powiedziec ze caly porod (od rozpoczecia silnego bolu) trwal ok.30-40 min.
Zadnych szwow nie mam. Jestem cala, nie widac po mnie ze bylam nie dawno w ciazy.

Ale historia. Dużo siły dla Was i Waszego dzielnego synusia!
Dużo zdrówka! ♥

Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.

Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)

A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥

Podoba Ci się?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *