Rok wczesniej na tej samej sali zegnalismy chłopców… – historia dumnej mamy Agnieszki

Dumna mama Agnieszka również postanowiła podzielić się z nami swoimi wspomnieniami. Wspomnienia te nie są łatwe, ale warto przeczytać…

Udalo sie, sa  wyczekane 2 kreseczki.Razem z mezem umowilismy sie na wizyte do naszej wspanialej Dr Tajchman. Badanie a potem Usg I widok malenkiej kropeczki ❤mojej kropeczki w pecherzyku. Poniewaz to byl dopiero 4 tc nie Udalo sie posluchac najpiekniejszego odglosu bicia serduszka -zawsze placze ze szczescia I moglabym sluchac godzinami. Nastepna wizyta za 2 tyg.Jedziemy. ….po drodze maz popatrzyl na  mnie I mowi snila mi sie moja SP mama czy ty jestes pewna ze jest tylko jedna fasolka ???. Wybuchnelam smiechem ….skad mu takie pytania przychodza do glowy. Polecialam jak na skrzydlach zobaczyc I uslyszec swoje malenstwo. Pani doktor dosyc dlugo przygladala sie temu Co widzi I doslownie oniemiala. Pani Agnieszko spytala czy ostatnio byl jeden pecherzyk. Odpowiedzialam lekko zmieszana ze tak jeden. To mam dla Was nowine sa dwa piekne pecherzyki a w nich bijace seduszka naszych szczesc. Wmurowalo mnie doslownie a w glowie kolatala sie mysl skad moj maz mial takie przeczucie. Brzuszek rosl w tempie blyskawicznym, czulam sie zmeczona ale wiadomo Co dwoje to nie jedno. Oczywiscie owoce, soki, hektolitry wody I witaminy z kwasami omega.W 20 tc odbyl sie scan polowkowy. Chlopcy pelni energi, krecili sie, kopali, wkladali raczki do buzi. Posluchalismy serduszek -bily tak mocno, ze nic nie zapowiadalo tego Co czeka nas za tydzien. Postanowilismy uczcic zdrowie naszych malenstw krotkim wyjazdem nad morze. Spakowalismy sie szybko I w droge. Niestety po dwoch dniach poczulam cos mokrego. Pomyslalam ze to pewnie infekcja ktora lubi dopadac ciezarne mamusie. Niestety z dnia na dxien sytuacja sie pogarszala a ja mialam zle przeczucia. Szybka decyzja -wracamy. To byl ostatni przed Wielkanoca dzien pracy mojej Pani doktor. Ublagalam zeby na mnie zaczekala. Nie uwierzycie na to wszystko popsul nam sie samochod na srodku autostrady :((((Cale szczescia znalaxl sie kolega ktory zabral mnie wprost do lekarza a maz zostal I czekal na lawete .Usiadlam na fotelu, roztrzesiona I juz po kilku sekundach uslysxalam wyrok .3 cm rozwarcia pierwszy blizniak w kanale rodnym I niestety worek owodniowy pekniety. Szybkie Usg -dzieci maja sie dobrze; niczego nieswiadome fikaja koziolki. Ostatnie slowa jakie zapamietalam to jedzcie odrazu do szpitala, moze jest jeszcze szansa. Od tej pory wszystko dzialo sie jak w koszmarnym snie.Ja nie wierzylam ze moge ich stracic. Jak to przeciez sa zdrowi, kopia maja czkawke jeden przez drugiego. W szpitalu polozyli mnie w pojedynczej sali przyszlo mnostwo lekarzy, poloznych I kazdy potwierdzal to samo -dzieci nie maja szans 23 tc4 dni. A u mnie moze wdac sie sepsa I osieroce dzieci ktore juz mam. …..???Decyzja nalezala do mnie. Przez dwa dni monitorowania zakazenie roslo a pierwszy z chlopcow nie mial juz wod. Pamietam jak przez mgle, byl wieczor przyszedl lekarz I poprosil zebym zgodzila sie na indukcje porodu. Podpisalam czujac sie winna ze wlasnie skazalam na smierc moje ukochane dzieciatka. To bylo irracjonalne-czulam ich a wiedzialam ze za pare godzin beda musieli odejsc. Niedziela godz 18 zostalam podlaczona pod oksytocyne. Mialam cudowna polozna I anestezjologa ktorzy w tym przrazajacym rozrywajacym bolu psychicznym nie czula fizycznego.Rano chcialam wstac do toalety. Polozna podlozyla papierowa miske. Usiadlam I. …O 7.55 urodzil sie Michael.Krzyczalam z przerazenia chyba wtedy dotarlo do mnie ze to sie dzieje naprawde. Zabrali mojego skarba do innej sali. Znowu oksytocyna bol strach blaganie zeby ratowali drugiego synka. O 11.46  urodzil sie Jacob. Moj malenki dzielny silny do konca probowal lapac oddechy  I po cichutku zasnal -odszedl do swojego braciszka. Po dwoch dniach musielismy opuscic szpital -samI. Mijajac po drodze szczesliwych rodzicow.Zorganizowalismy mala uroczystosc pogrzebowa, Chlopcy zostali skremowani I sa z nami w domu. Modlilam sie O malenstwo I po 3 miesiacach ponownie zostalismy rodzicami. 6 kwietnia 2016 urodzil sie Filip. A rok wczesniej na tej samej sali tego samego dnia zegnalismy chlopcow.W naszym zyciu wydarzyl sie CUD. Wszystkim aniolkowym rodzicom zycze wiary  I wytrwalosci. ❤❤❤

Twoja historia, jak nic dodaje otuchy! Trzymaj się silna dumna mamo!
Dużo zdrówka dla Filipka! ♥

Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.

Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)

A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥

Podoba Ci się?

Zobacz komentarze (3):

    • 7 lat temu stracilismy naszego aniolka… Tego sie nie zapomina i nigdy sie z tym czlowiek nie pogodzi. Co najwyzej pozornie… Mamy wspanialego 4-letniego synka, ale NIGDY nie zapomnimy o naszej kruszynce…

  1. … Nie wiem co powiedzieć jest Pani bardzo silna kobietą… Łzy nie przestają lecieć.. podziwiam… Życzę dużo zdrówka i wytrwałości dla Waszej trojeczki.

Skomentuj Aaa Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *