Poród z udziałem anioła – opis porodu okiem dumnej lipcowej mamy

Zachęcona relacją z porodu dumnego taty, pewna dumna lipcowa mama postanowiła także podzielić się z nami swoją opowieścią porodową. Zachęcam do lektury!

CZEŚĆ MAMUSIE!
Postanowiłam opisać moje doświadczenia z porodu mojego pierwszego (ale nie jedynego – takie mamy plany ;D) dziecka. 5 lipca urodziłam Piotrusia – waga 3670 g i 58 cm więc kawał chłopa. Więc tak – 5 lipca o 3.30 nad ranem zaczęły się skurcze, były w miarę regularne więc pojechałam z mężem na porodówkę. Szpital mieliśmy wcześniej wybrany – 30 km od naszego domu. Jednak położna ze szkoły rodzenia, która zresztą pracuje w tym szpitalu, stwierdziła, że przy pierwszym porodzie spokojnie damy radę tyle dojechać i nie urodzić gdzieś w polu ;)). Po badaniu na izbie przyjęć ok 6.00 rano i wypisaniu całej sterty papierków, przyjęto mnie na salę porodową (jako że wszystkie łóżka na sali przedporodowej były zajęte). O 7.00 przyszła nowa zmiana położnych i co? Nasza położna ze szkoły rodzenia. Od razu wiedziałam, że będzie to najszczęśliwszy dzień mojego życia! Porozmawiała sobie chwilę z nami, a później było już tak jak sobie to wymarzyłam – w tle muzyka z mojej płyty (relaksacyjna) a nasz anioł dodatkowo zaparzył mi herbatkę, a mężowi kawę. Po badaniu okazało się, że mam 3 cm rozwarcia więc na spokojnie czekaliśmy. Skurcze były do wytrzymania. Zrobiono mi lewatywę i wtedy się zaczęło… To prawda, że ona rozkręca poród. Ok godz 10 miałam kryzys 5 cm więc poprosiłam o znieczulenie zewnątrzoponowe. Wezwano anestezjologa, który sprawnie to zrobił. Równocześnie położna podłączyła mi kroplówkę z oksytocyna by akcja nie ustała. Wcześniej bardzo się bałam wbijania igły w kręgosłup. Co sie okazało: to nie jest takie straszne, tylko trzeba być posłuszną i wykonywać polecenia lekarza. Całe to znieczulenie to super sprawa!!! Znieczulenie działało do godz 11.40, mieli mi podać drugą dawkę, ale już o 12.00 na świat przyszedł nasz Piotruś. Mój anioł nie naciął mi krocza, bardzo się namęczyła, ale jestem jej za to bardzo wdzięczna! Po porodzie synusia położono mi na brzuchu i razem z mężem rozkoszowaliśmy się jego widokiem. Po 5 min urodziam łożysko. Po porodzie czułam się świetnie, Piotruś od razu został przystawiony do mojej piersi i takim oto sposobem sukcesywnie karmimy się do dziś. Jestem zachwycona opieką i fachowością położnych i reszty personelu – za co bardzo dziękuję, gdyż dzięki tym wszystkim osobom, a najbardziej naszej anielicy było to dla mnie i męża przepiękne przeżycie!!! I nie boję się, o następny poród – na pewno będzie równie piękny.
DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERCA!!!
POZDRAWIAM WSZYSTKIE DUMNE I SZCZĘŚLIWE MAMUSIE!!!

I jak moje drogie, podobała Wam się opowieść porodowa lipcowej mamy?

Może któraś z Was także chciałaby podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)

Jeśli chcesz przeczytać inne relacje – odwiedź dział: Opowieści porodowe.
A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! 

Podoba Ci się?

Zobacz komentarze (3):

  1. zazdroszczę łatwego porodu ;) w sumie mój poród też był łatwy, ale sytuacja była napięta, ponieważ mojemu Wojtusiowi skoczyło tętno… i niestety nacięcie i szycie krocza było wykonane nieprofesjonalnie i odczuwam je do dziś( a urodziłam Wojtka 2 maja tego roku)

  2. Jak dla mnie nic nadzwyczajnego. Rowniez dostalam kroplowke – o godz 10, a o 11:25 moja corka byla juz na świecie. Polozne przy porodzie rowniez super! Urodzilam bez jakiegokolwiek znieczulenia :) Krocze mi naciela, za co nie mam zadnych ‚pretensji’ profesjonalne naciecie, profesjonalne szycie – nie bolalo i nie boli nic :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *