Poród to jedyna randka w ciemno, na ktorej wiesz, że lada chwila poznasz miłość swojego życia… – opis dumnej mamy Mirosławy

Dumna mama Mirosława również postanowiła podzielić się z nami swoją historią porodową. Zachęcam do lektury! :-)

Wszystko zaczeło się 7 lutego. W trakcie mszy świętej modlilam sie o to, by cos w moim życiu sie zmieniło – zmiana pracy, moze działalność? A to wlasnie w tym dniu zaszłam w ciąże. Wcześniej słyszałam, że z moja niedoczynnością tarczycy moge mieć spore problemy z zajściem w ciazy, w dodatku tylko zgiecie macicy… Ale Juz dwa dni pozniej czułam że to to, pomimo, że to był 21 dzien cyklu, w kalendarzyku pokazywało dni nie płodne a my planowałyśmy starania na „po wakacjach”. 10 dni pozniej Beta HCG i juz wiedziałam ze to to, pomimo, że test wciąż nie chciał pokazac wyraźniej drugiej kreski. To było jak znak z nieba. 8 tydzień plamienie – strach ogromny przed strata ciazy, po wizycie okazało sie że wszystko jest ok, ale zostaliśmy juz w domu. Od pierwszej chwili czułam ze to chłopiec! Oboje z mężem poszaleliśmy ze szczęścia. Usg prenatalne potwierdziło płeć i juz wiedzieliśmy że to Błażej mieszka w moim brzuszku. Zapisaliśmy sie na szkole rodzenia, aktywnie uczestniczyliśmy w zajęciach i szykowaliśmy gniazdko dla naszego Dziubeczka. Koniec 38 tygodnia wizyta kontrolna i informacja ze dziecko owinęło sie pępowina w dodatku ułożenie miednicowe – skierowanie do cc najlepiej na juz. Nagle wszystko stanęło na głowie – moja wizja porodu rodzinnego, kontakt skóra do skory, no i to skakanie na piłce w rytm muzyki z iPoda! Tak wyobrażałam sobie porod… Zycie przyniosło cc – okropne uczucie cewnikowania, znieczulenie do kręgosłupa, wrażenie jak by nogi nie należały do ciebie (mamy po cc wiedza co mam na mysli), okropny ból, zbyt mocne znieczulenie, ktore złapało aortę, powikłanie po znieczuleniu w postaci boli głowy i barku, mała ilośc pokarmu… Pytałam sama siebie „jak to, przecież karmienie piersia miało byc takie wspaniałe!”. Można powiedzieć że dopadł mnie baby blues… Czułam się podle, że nie było mi dane urodzić SN..swoją drogą pomoc psychologa w szpitalu powinna być obowiązkowa na porodówce! Ale spojrzałam na ta maleńka istotkę, Błażejka, ktory urodził sie o 9:50 18 października 2016r mając 56 cm i 3400 wagi i piękne, gęste, ciemne włoski i postanowiłam sie nie poddawać! To on sprawił, że uwierzyłam w siebie i postanowiłam byc najlepsza mama jaka mogl by sobie wybrac! W końcu to on był moim prawdziwym cudem… Kochane mamy, to prawda, że macierzyństwo nie jest takie jak w filmach familijnych, beztroskie i radosne. Musimy pokonać wiele problemów, ale to nasze dzieciaki sa nasza siła, ich usmiech i to, że nie ważne ile ważymy, czy mamy rozstępy i czy jestesmy pomalowane, bo dla nich jestesmy całym światem, a my bez nich nie mogły byśmy żyć! I to jest powód do bycia dumna mamą! Jak to mawiają, poród to jedyna randka w ciemno, na ktorej wiesz, że lada chwila poznasz miłość swojego życia…!

Ojjj, tak – poród to taka wyjątkowa randka! 
Dużo zdrówka dla uroczego Błażejka! 

Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.

Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)

A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! ♥

Podoba Ci się?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *