Jest naszym wiernym aniołem stróżem… – historia dumnej mamy Magdaleny

Dumna mama Magdalena podzieliła się z nami swoją wzruszającą historią… Serdecznie polecam, ale i ostrzegam… Łzy podczas czytania same cisną się do oczu…

Moja historia jest trochę bardziej skomplikowana. Otóż bardzo czekałam aż przyjdzie na świat mój skarb, a kiedy lekarz oznajmił nam że to chłopiec to cieszylismy się z mężem obydwoje. Moja mama śmiała się żebyśmy się nie nastawiali na chłopca bo jej po nocach się śni śliczna dziewczynka o niebieskich oczach i kręconych wlosach jak ja w dzieciństwie. Śniło jej się podobno że biega sobie radośnie po podwórku. Niestety sprawy tak się nałożyły, że nie miałam później  wielu powodów do radości gdy moja mama zaczęła chorować. Była osobą która miała przed soba jeszcze całe życie bo była jeszcze młoda. Byłam z nią bardzo zżyta. Niestety ciągle wizyty u lekarza nie mówily nic, ciągłe badania nie wskazywały żadnej poważnej choroby. Ale mama wciąż czuła się źle i miała problemy z apetytem. Na jej chorobę nałożyło się zbyt wiele czynników ale lekarze zbyt późno zaczęli reagować. Któregoś dnia trafiła ponownie do szpitala przez okolo 3 miesiące  odwiedzałam mamę w szpitalu. Moja mama nie wytrzymała trzech operacji w ciagu trzech tygodni. Organizm był zbyt słaby. A dla mnie w 9 miesiacu ciąży jej śmierć była ogromnym ciosem. Bo to ona najbardziej cieszyla się że zostanie babcią. Nie myślałam wtedy o sobie. Chciałam brać udział w zalatwianiu formalności pogrzebowych i wybieraniu trumny z rodziną i tak też zrobiłam.  Czułam wtedy że po prostu powinnam pomimo, że  tego dnia miałam termin porodu. Kiedy już wszystko było zalatwione, ja nie mogłam zebrać myśli i nie stresowalam się porodem bo lekarz oznajmił mnie ze  pewnie przesunie się o około  tydzień. Ale nie przesunął sie. 1 stycznia po 12 w nocy  poczułam bóle i bylam psychicznie nieprzygotowana do porodu. Siedzialam w wannie i płakałam że muszę jechac do szpitala. Slysząc fajerwerki za oknem drażnił mnie fakt, że inni się bawią a ja przeżywam tragedię.  Byłam myslami z mamą. A tego samego dnia był przecież jej pogrzeb. O 2 w nocy trafilam do szpitala. Urodzilam własnymi siłami, mąż był przy mnie i to dużo do dziś dla mnie znaczy. Jeszcze na porodowce bylam w szoku bo wmawialam sobie, że jak urodzę szybko to zdąże na pogrzeb…  Po kilku godzinach uodzilam dziewczynkę a nie chlopca. Piękna i idealną w każdym calu. Miała niebieskie oczy. Takie jak ja. Taka jaką opisywała mama. Kiedy położyli mi ją na piersi to zrozumiałam, że nie mogę  nigdzie iść bo teraz ja jestem potrzebna jej. Położne płakały jak powiedzialam, że dam jej imię po mojej mamie bo mąż wcześniej je uprzedził żeby obchodziły się ze mną delikatnie i zarysował sytuacje.  Dziś mój skarb ma prawie 7 miesięcy i włoski kręcą jej się jak mi. Jest zdrowa i przynosi nam mnóstwo radości. To dzięki niej potrafiłam się otrząsnąć i jednocześnie zrozumieć jeszcze bardziej więź między matką a córką. A mama- ona jest przy nas. Jest naszym wiernym aniołem stróżem.

Czytam Twoją historię już drugi raz i ciągle płaczę… Dziękuję, że podzieliłaś się z nami tak niezwykle wzruszającymi wspomnieniami…
Dużo zdrówka dla całej Waszej rodziny i dużo, dużo siły!  ♥

Już niebawem ukażą się kolejne nadesłane przez Was opowieści… Wszystkie znajdziecie w zakładce Opowieści porodowe.

Może i Ty chciałabyś podzielić się z nami relacją z tego najszczęśliwszego dnia swojego życia? Jeśli masz ochotę – KLIKNIJ TUTAJ, ABY WYSŁAĆ SWÓJ OPIS! :-)

A w wolnej chwili zapraszam do galerii naszych pociech – to miejsce, w którym możesz pochwalić się swoim cudem! 

 

Podoba Ci się?

Zobacz komentarze (4):

  1. Jesteś wspaniała! Dałaś radę w tych ciężkich chwilach. Moja mama zmarła 2,5 miesiąca przed narodzinami córki. Choć my dowiedzieliśmy się 3 dni przed mamy śmiercią, że to rak i jest tak zaansowany, że nie ma ratunku. Po pół roku zaszłam w 2 ciążę, była to wielka radość a zarazem smutek przez to, że mama się nie doczekała wnucząt. Rozumiem Twój smutek w pełni i też jestem przekonana że mama jest naszym aniołem. Trzymaj się i ciesz się każda chwila z rodziną, bo rodzina jest najważniejsza

Skomentuj marta Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *